‘Wakacje w wersji ekonomicznej’, czyli dlaczego to właśnie Mazury zostają w sercu na lata

Siedzimy sobie w osiemciu (nie doliczy się nikt dokładnie w ilu) kuzynów nad ogniskiem, piekąc upieczoną już kiełbaskę z grilla. Ale kij w ogniu każdy przecież moczyć lubi. Część z nas mieszkała w dzieciństwie na Mazurach. Druga część dojeżdżała co wakacje. Wspomnień mamy wielkie wory. Od spotkań rodzinnych, gdzie gwar i każdy mówił coś od siebie. Naraz oczywiście! Przez szczenięce łobuzowanie, po pierwsze imprezy na plaży, piwo podkradzione od rodziców, po wspomnienia, które mogą zostać tylko w naszych głowach.. i w Vegas ;), albo dokładniej, w Orzyszu.
Patrze tak na nas… Jakby zsumować nasze wielkie podróże po świecie to kula ziemska by się zakropkowała od oznaczonych punktów. Ta w Las Vegas mieszkała, druga na Dominikanę zwiała, bo tam ładnie, to po co wracać. Trzecia do Australii poleciała i prawie została. Reszta co roku gdzieś lata i zwiedza. I opowiada o zakątkach najdalszych, gdzie jedzenie dobre, a gdzie plaża najpiękniejsza. Nagle po trzecim krótkim okazuje się, że byłyśmy z M. w Puerto Rico, obie w San Juan. Może w tym samym roku?! Kto to wie…
Ale i tak wszyscy wracamy na Mazury. Jak często się da. Tam są nasze wspomnienia, opiewieści, historie które łączą (i dzielą, czasami ;)). Idziemy w środku nocy przez łąkę, na plażę i mamy tysiące flashbacków. Każdy się przekrzykuje “a pamiętasz!…” Ktoś tam coś tam pamięta, albo i nie, ale każdy kiwa głową i się przyznaje, że tak! i opowiada dalej.
Patrzyłam na moje dzieci brodzące cały dzień na plaży, w średnio ciepłej wodzie, łowiące ryby, pływające łódką, kajakiem czy rowerem wodnym. Pierwszy raz kąpiącym się na środku jeziora. Nie tak jak my 20 lat temu, na wariata, ze skokami do wody. Już w kamizelkach i linką, ale wciąż z wielką przygodą! Wspinały się na drzewa, zbierały grzyby i jagody w deszczu. Hodowały z 10 robaków i gąsienic. Piekły kiełbaski w ognisku o 23! A potem o północy wracały na rowerach do domu. Widziały spadające gwiazdy i ważki siadały im na rozgrzanych plecach.
I tak sobie myślę, że najpiękniejsze momenty wakacyjne nie muszą kosztować 10/20 tys zl.. Nie muszą łączyć się z długim lotem i palmami. Bez fancy drinków i obiadów ze 100 dań. Z omletem z jaja, po które się samemu poszło do sąsiada i poprosiło, czy można kupić takie prawdziwe od kury, bo u nas w sklepie to tylko sztuczne są, w pojemnikach (hasło by Maks ;)). Sprzedał! Wszystkie jakie miał. Brudne takie, bo kury niosą się mu w ziemi na podwórku. Omlet był żółty jak z kilograma kurkumy. A pyszny jaki! Maks chciał jeść ryby, które złowił i nie umiał zrozumieć dlaczego pan je non stop wypuszcza. Wakacyjnego kumpla miał, na medal! Razem chodzili moczyć kija w wodzie. To było drugie spełnione marzenie Maksa w tym roku – złapać rybę na wędkę. Udało się!
A ja zapomniałam aparatu. Podświadomość moja zadziałała sprytnie, żebym mogła się cieszyć ile wlezie tym mazurskim czasem spędzonym z dziećmi. Dopiero w weekend PT mi dowiózł, więc po foto opowieść dzień po dniu zapraszam na IG –> klik, a poniżej kilka kadrów złapanych w locie.
Zjazd rodzinny! To jest to, co tygryski lubią najbardziej :)
Czasami warto zapomnieć aparatu, zarejestrować wspomnienia tylko w swojej głowie, spędzić czas z dziećmi, cieszyć się chwilą. Piękne.zdjęcia :) my też.kochamy mazury, takie swojskie klimaty, nie mogą równać się z żadnymi ekskluzywnymi wczasami, chociaż i odrobiny luksusu każdy czasami potrzebuje :)
Swietnie napisane. W tym wszystkim nie chodzi o miejsce, tylko o czas spedzony razem. Dla dzieci background z palemka lub bez nie ma wiekszego znaczenia. Ok. W przyszlym roku kier. Mazury. Albo gdziekolwiek. Byle razem. A na Mazurach – masz jakas dobra miejscowke do polecenia?
Najlepiej to raz w roku 10 dni luksusów i mnóstwo właśnie takich jak opisujesz wyjazdów :)
W moich wspomnieniach z dzieciństwa najwyraźniejsze są te wyjazdy i wakacje, gdzie cały tydzień padało a my, dzieciaki wymyślaliśmy mnóstwo różnych zabaw, często głupich i niebezpiecznych, ale wtedy dopiero był fun :) Pamięta się ten przeciekający namiot, nocne ogniska, lodowatą wodę w strumyku :) Leżenie z drinkiem przy basenie też jest fajne, ale czy to wspomnienie zostanie na lata?
Nie mogłam nie skomentować tego posta :) My również pochodzimy z Mazur, z miasta w pobliżu Orzysza :) Na szczęście mieszkają tam nadal nasi rodzice, więc mimo znacznej odległości jesteśmy tam bardzo często. Uwielbiam Mazury, żeglarstwo, kajaki, kąpiele w jeziorze, jagody prosto z krzaczka i jajecznice z kurkami. Najbardziej uspokaja mnie zapach jeziora dlatego mam nadzieję, że moje dzieci będą miały choć cześć wspomnień takich jak ja.
Walizki już prawie spakowane i jutro jedziemy na Mazury na całe 2 tygodnie :)
co to jest osiemciu?
Liczebnik porządkowy. Jednemciu, dwemciu, trzemciu… siedemciu, osiemciu :D
porządkowy to pierwszy,drugi itd;)
Człowiek uczy się całe życie :D
:) dokładnie.. nie musimy wydawać grubych milionów by dobrze się bawić na wczasach!! pozdrawiam
Za to o czym napisałaś kocham wakacje w Polsce. I dlatego ja piszę bloga o Dolnym Śląsku dla dzieci, choć czasami też wybieramy się daleko, daleko.
<3 tak bardzo!
Cudownie! My też całą rodziną wybieramy się na Mazury w sierpniu tego roku :)
Drogie wakacje chyba są bardziej rodzicom potrzebne ;)
Bo na tych bardziej ekonomicznych to jajeczniczkę trzeba samemu zrobić i nazmywać się później brudnych naczyń, a zmywarki przecież nie ma i czasami jeszcze za dzieckiem do zimnego jeziora wskoczyć i gdzie tu odpoczynek :p
A dzieciom to przez długi czas najlepiej jest chyba tam, gdzie dużo towarzystwa :)
A sukienka z popcornem gdzie kupiona? Moja 3 latka uwielbia popcorn :) zwłaszcza jak mozna sie nim porzucać :)
Cudowne zdjęcia :) 3 lata temu byliśmy z mężem na Mazurach i to były cudowne wakacje. Mam nadzieję, że znowu tam pojedziemy, tym razem z córką :)
Bardzo mądry tekst, nie zawsze pieniądze stanowią o powodzeniu wyjazdu, raczej towarzystwo i atrakcje zapewnione przez rówieśników.