Wszystko najlepiej wychodzi… kiedy się nic nie robi
Każdy człowiek jest najmądrzejszy, najsprawniejszy, wszechwiedzący i obrotny…. siedząc na kanapie przed telewizorem. To miejsce w którym spełniają się marzenia i wszystko jest możliwe. Każda idea wydaje się banalna i osiągalna. Sukcesy innych to maleńkie Pikusie, plączące się pod nogami, bo Król Życia z pilotem w ręce zrobiłby to wszystko z palcem… wiadomo gdzie. W tydzień, albo na wczoraj nawet. Gdyby mu się tylko chciało wstać z tej kanapy.
Nie wiadomo czy to przeświadczenie kulturowe, czy ludzkie po prostu, jednak większość ludzi uwielbia umniejszać zasługi bliźniego swego. Wystarczy wejść do sieci na jakikolwiek artykuł tyczący się czyjegoś sukcesu. Kim by dana osoba nie była przeczytamy setki komentarzy, że pfff, każdy tak potrafi i ogólnie to leń i zabrać mu pieniądze. Taki aktor na przykład, co on niby robi? Nieuk i wytłuk. Tylko wygina się na ściankach. Albo sportowiec… no wiadomo, że szkoły nie skończył to lata teraz maratony, bo co w życiu ma robić. A naukowiec – no obibok największy. Całe dni przelewa tylko z próbki do próbki, coś zamiesza, zapisze i 60 lat życia mu minie. A za pieniądze pewnie państwowe… czyli nasze! Że o blogerze to w ogóle nie wspomnę. Ani pisać nie umieją, ani zdjęć robić. W ogólnie nie wiadomo co to za twory i za co pieniądze (i to jakie!) biorą. Poszliby tyrać do kopalni lepiej.
Każda mama dobrze zna także opinie na temat macierzyństwa. Jak to dzieci cudownie wychowują, wszyscy Ci, którzy dzieci nie mają. Ile błogich rad, ile puent i przykładów. Oko czujne, wyłapujące każde potknięcie rodzicielki. – On tak leży na podłodze i trzepie kopytami? Ty mu tak pozwalasz? – Nie, zabraniam – chciałoby się odrzec. Wszystko przechodzi dokładną analizę. Czym karmisz, jak nosisz, czy uspokajasz kiedy płacze (rozpieścisz! rozpieścisz!). Rad jest na pęczki. Oczywiście kilka lat później doradzająca zachodzi w ciążę, a po błogich 2-3 latach, to jej malec leży na glebie i trzepie kopytami. Ale oczywiście jesteśmy zbyt dobrze wychowane, żeby to skomentować…
Zaczęłam analizować każdy aspekt życia – wszędzie to samo. “Ty piszesz jeszcze tego bloga? Oooo ale fajnie. W domu jesteś całe dni”. W podtekście – opierdzielasz się od świtu do nocy i bujasz za hajs męża. A przecież nie będę każdemu tłumaczyć, że ja to tyram, potencjalnie więcej niż on. Że mam stresy i ciśnienia ze stron 100 tys czytelników, agencji, klientów oraz swojego własnego ego. Że zarabiam nie mniej niż ten mąż i “utrzymanką” nie jestem… bo żadna żona/matka i tak nie jest. Nigdy.
Założenie firmy, budowa domu, fit sylwetka.. same banały nie? Tyle, że od 12 dni jestem na poście leczniczym i wcale mi nie do śmiechu ;). Buduję swoje zdrowie, ale chyba jeszcze bardziej hartuję ducha i psychikę. Wytyczam cele do których dzielnie dążę. Bo umiem i dam radę. Jestem w stanie rozwiązać każdy problem, działaniem. Wierzę w swoją skuteczność.
Moja kuzynka ma w swoim zwyczaju codziennie przed snem wyliczyć wszystkie dobre rzeczy które ją spotkały. Ja dodaję do nich swoje własne sukcesy. Małe kroczki prowadzące do celu.
Nie wiesz od czego zacząć? Wstań sprzed telewizora i zrób.. coś. Cokolwiek. Wyznacz sobie cel i go osiągnij. Po prostu. Rób realistyczne plany i założenia, a potem zaskakuj samą siebie. Pewnie popełnisz błędy i poniesiesz kilka srogich porażek, jednak potraktuj je jako lekcje. Wszystko co nam się przydarza ma sens i czegoś nas uczy. Warto zauważać małe radości i codzienne zwycięstwa. Bo zrobisz coś sam i poczujesz smak włożonego wysiłku. I wtedy Twoja skłonność do zaniżania czyichkolwiek osiągnieć znacznie opadnie. Baaa, będzie szybkim krokiem zbliżała się do zera.
Kołcz Marlena ;)
Typowo polska mentalność :)
“Kołcz Marlena” – nie wiem czemu ale ten podpis jest za-je-bis-ty :)
Wszystko prawda! Zastanawiam się, co cię zmotywowało do takiego tekstu. Czy ktoś cię konkretnie wkurzył, zirytował, pochopnie ocenił? Tak mocno… osobiście to napisałaś.
Zgadzam się, ponieważ ja nigdy, przenigdy nie oceniam innych i potrafię szczerze cieszyć się z tego, że komuś się udało, powiodło, coś ważnego osiągnął. Nie wiem, czemu tak mam, ale tak mama i Bogu czy komu tam jeszcze dziękuję, że mnie uchronił przed destrukcyjną zazdrością i maruderstwem kanapowym ;).
Głowa do góry nasz kołczu Marlenko!
Doskonale wiem o czym piszesz, bo ja też pracuję z domu, co w domyśle dla wielu osób oznacza – nie pracuję wcale. Moja praca nie jest na pewna uciążliwa, ale też męczy i stresuje jak każda. Pracuję jako copy, czasem deadliny sprawiają, że w tygodniu nie mam chwili przerwy i piszę też przez cały weekend. Ale fakt – do biura n 8 nie jeżdżę i nie siedzę przy biurku 8 godzin. Mam czas by pobawić się z synem i wyjść z nim na spacer. Czasem nawet robię sobie wolne w środku tygodnia albo pracuję z łóżka – ale sama o to zadbałam, więc mam :)
Marlenko ściskam Cię mocno.
Kołczu dobrze Ci poszło. Uświadomiłaś mi, że nawet jak zrobię coś słabego, to jest to lepsze niż tzw nic! Lov
Jak mowi moja ukochana sentencja: there’s more to living than only surviving!
Love you!!! :D
Z zycia wziete…
– Czesc, co tam u ciebie? Siedze wlasnie w biurze i tak nic sie nie dzieje to pomyslalam, ze wypije kawke, zjem poczucia i sobie pogadamy…
– A dzieki, u mnie wszystko dobrze, wlasnie ide na sport i…
– Sport?! Za prace bys sie wziela!
– Ale ja pracuje przeciez…
– To za malo widocznie jak jeszcze czas na pierdoly masz!!
;))
Masz racje – tak to juz jest, ze ludziom sie wydaje, ze praca innych to latwizna a praca w domu to obijanie sie. Sama pracuje w domu, wiec wiem dobrze z jakimi opiniami sie to spotyka.
Ale co do sportowcow i kontraktow za grube miliony to musze przyznac, ze to wielka przesada i wielkie machlojstwo za tym stoi. Niestety. Te opinie o sportowcach nie sa znikad.
Natomiast zastanawia mnie skad u Ciebie bierze sie potrzeba przekonywania swiata, ze duzo pracujesz. To juz nie pierwszy post w tym klimacie i prawde mowiac tego rodzaju wpisy sa tu od czapy, nic nie zmienia (no moze tobie ulzy troche) a i tak wole poczytac o czyms innym, przyjemniejszym. Czuje, ze albo gdzies cos wyczytalas, albo ktos cie wkurzyl, ze znowu wyprodukowalas taki post. Nie musisz sie tlumaczyc ze swojej pracy, dochodow. Praca jest warta tyle ile ktos za nia jest gotow zaplacic.
Święta Prawda!! Szkoda że tak mało z nas to rozumie
Człowiek powinien zająć się swoim życiem i się nie wtrącać, nie krytykować. Ludzie widzą tylko fragment czyjegoś życia i odrazu ocena. Jak odnosisz sukces to źle bo pewnie nie uczciwie. Jak w życiu nie zbudowałeś domu czy firmy to jesteś nieudacznikiem. Przykre to, ale z mężem na trafiamy i na jednych i na drugich. Życie nie jest czarno-białe. Człowiek powinien ugryźć się w język zanim się wypowie. Pamiętam na uczelni był taki chłopak i miał sporo przerwę na studiach i po przeróżnych życiowych zakrętach zaczął zupełnie inny kierunek. I tak podczas rozmowy profesor był ciekawy co w życiu u nas słychać. I przyszła pora na tego chłopaka. Krótko powiedział, że wcześniej studiował niestety się nie udało i przerwał. Komentarz tego profesora do dziś mi siedzi w głowie “jak się chce i ma pozytywne myślenie to się nie rezygnuje z studiów”. Chłopak okazało się miał guza mózgu, liczne operacje. Komplikacje po operacji w postaci trudności chodzenia i mowy. Aktualnie nikt by nie poznał, że przeżył coś takiego. Prościej było ocenić, że z własnego lenistwa przerwał. Mogłabym autorko pisać i pisać bo twój post też mnie uderzyl. Ostatnio mieliśmy nie zaciekawe sytuację w komentowaniu naszego życia. Jak mogło nam się udać być razem jak w wieku 18 lat ślub zaraz potem dziecko, dziś nie mając 30 mąż otworzył firmę i to nie sprawiedliwe bo ludzie idą na studia i kiepsko zarabiają a tu mąż bez studiów, firma dobrze prosperująca. Eh.. Pozdrawiam
Mnie ostatnio znajomy emeryt do białej gorączki doprowadził, bo na pytanie, czy wciąż piszę blog i „siedzę w domu” odpowiedziałam, że tak. Skometował to jakby z dzieckiem rocznym rozmawiał. Cytuję: „A to siupel Anusiu, w domećku siobie siedzisz, placujeś w domku, tak?” Bo w domeczku to się siedzi i bawi, pracować już nie można… ech, emeryci też powinni stawiać sobie cele np. związane z niekomentowaniem życia innych ludzi ;)
hahahah skąd ja to znam.Jesli nie wychodzisz rano do pracy to tak jakby Cię nie było.
Ciekawe jest to że wiedzą i widzą wszystko tylko nie to co powinni.
Kupiłam nowe meble do domu –skąd ty wzięłaś pieniądze?
Byłam na kilkudniowym wypadzie na Chorwacji — wielka zazdrość.
Fajnie się ubiorę i pech chce że spotkam taką jedną czy drugą — skąd ty masz na te ciuchy?
A tobie to fajnie bo ty* masz czas i możesz leżeć ,opalać się …itp
*z małej litery ponieważ uważam że to totalny brak szacunku
super tekst i w 100% prawdziwy. Ale chyba ktoś zaszedł mocno za skórę, że musiał powstać? Trzymaj się Marleno! Robisz kawał naprawdę wielkiej i dobrej roboty, tak trzymaj!
Dziękuję za pracę, którą się z nami dzielisz!
Moje otoczenie dopiero po roku się nauczyło, że jak pracuję w domu, to się nie wpada w ciągu dnia w każdej chwili na kawę (czytaj: godzinną przerwę). Potem muszę tę godzinę odrobić, a przecież nikt nie wpada do nikogo do biura czy fabryki i nie wyciąga go na godzinną kawę??