WY
Tak… Wy, nie My jako rodzina z dziećmi, nie ja, Ty czy ono. Tylko Wy – małżeństwo, kobieta i mężczyzna. Wasza więź. Jak często ją pielęgnujecie ?
Klasyczny scenariusz – mężczyzna i kobieta zakochują się w sobie. Spędzają razem mnóstwo czasu, każdą możliwą chwilę. Jest pięknie, bajkowo i magicznie. Napawają się tym stanem, bliskością, feerią emocji. Jadą na haju miłości i uczuć.
W kolei zdarzeń postanawiają być razem na zawsze. Zaręczyny, ślub.. po jakimś czasie także, dzieci. I dalej jest pięknie, tylko inaczej. Wszystko przypomina sielankę z amerykańskiego serialu, gdyby nie jeden problem- brak czasu. Małżonkowie- rodzice, nie mają dla siebie ani chwili, a wspólny czas spędzony razem staje się wspomnieniem sprzed założenia rodziny.
Myślenie, że potrzebujecie czasu dla siebie wzbudza wyrzuty sumienia? Bo jak to tak, bez dzieci?
Należy sobie uświadomić, że relacje małżeńskie mają wpływ na całą rodzinę. Jest takie powiedzenie, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Można to spokojnie rozwinąć, szczęśliwi rodzice – to szczęśliwe dzieci. Po pierwsze maluchy dostają przesłanie, obraz kochających się rodziców, którzy patrzą na siebie, obdarowują czułościami, uśmiechem. Po drugie, budujecie własną świadomość, pewność że trzyma was nierozerwalna więź. Jednak trzeba sobie o tym przypominać!
Wyjście na kolacje, do kina tylko we dwoje, nawet raz w miesiącu daje niesamowity efekt. Przypomina o tym wszystko, co gubi się w pędzie codzienności.
My mamy takie wyjścia, 2-3 razy w miesiącu i zawsze wyczekujemy tego czasu. Już sama podróż do kina, kilka zdań zamienionych bez akompaniamentu głosów w tle, spacer, trzymanie się za ręce – to już jest to… Jeśli nie kino to kolacja we dwoje, rozmowa i wymiana spojrzeń. Spacer do miejsc, które niosą miłe wspomnienia (miejsce zaręczyn?). Coś co wam obu sprawia przyjemność. Najważniejsze jednak nie jest miejsce, tylko fakt, że jesteście we dwoje.
Raz lub dwa razy w roku pozwalamy sobie na wspólny wyjazd, też tylko we dwoje. Jakkolwiek, czy jest to wypad na jedną noc do innego miasta w Polsce, lub weekend zagranicą. Takie wyjazdy dają potem energię na wiele miesięcy. To co się na nich dzieje, jest dowodem na to, że wciąż jest między wami ta magiczna więź, że dalej się kochacie. Wspomnienia zostają na długo w pamięci, to inwestycja na przyszłość.
Fakt, mamy ten komfort, że posiadamy dziadków którzy chętnie zajmują się dziećmi, a za którymi maluchy przepadają (czasami się zastanawiamy, kto bardziej się cieszy na nasze wyjazdy- my, czy maluchy, które mogą spędzać czas z rozpieszczającymi ich, dziadkami). Tęsknota jednak pozostaje. Nieraz podczas wspólnych momentów we dwoje, rozmawiamy i o dzieciach. W chwilach spokoju i relaksu łatwiej jest omówić ich dorastanie, wychowanie.. Można zaplanować zmiany, omówić plan działania, lub podsumować sukcesy.
Nie wszyscy mają tak łatwą i kochającą opiekę na wyciągnięcie ręki, jednak warto postarać się i zrobić wywiad w okolicy, lub wśród znajomych. Przyjaciółka, ciocia, rodzeństwo lub zaufana niania. Trzeba tylko wykonać ten pierwszy krok i przede wszystkim, chcieć. Bo warto przekonać się po raz kolejny, że to uczucie które połączyło was jakiś czas temu, wciąż tam jest. Można tego nie zauważać, można myśleć, że się skończyło, ale to nieprawda! Po prostu codzienność je zagłusza, sprawia że staje się bardzo odległe. Wspólne chwile działają jak szczepionka, na różne problemy które niesie życie. Dlatego warto uczynić z nich rytuał dla zdrowia związku… rodziny.
Z pozdrowieniami,
Pan Tata
Bardzo ważne jest to ci napisałeś.
Dodalabym od siebie, ze warto siebie słuchać.
Dostrzegać drobne zmiany.
Komplementowac.
Doceniać i werbalizowac to.
Warto siebie słuchać zawsze do końca, bez przerywania i przemycania własnych słów :) To daje pełny obraz naszych uczuć i emocji :)
Czytam, czytam i ta sobie myślę, że my jednak należymy do tej części, która zapomniała. Wymówek mogę podać co najmniej kilka, ale chyba masz rację -“Trzeba tylko wykonać ten pierwszy krok”.
Święta racja O siebie też trzeba zadbać i pielęgnować to co jest ważne a miłosć jest bardzo ważna dzieci podrosną będą miały swoje życie później swoje rodziny a my z Naszą drugą polową zostaniemy oby do końca życia – ale z takim podejściem to jak ma być inaczej :)
Sama prawda…
Właśnie mężowi wysłałam link z tym tekstem – czas na odkurzenie naszego związku :)
Bo w całym tym pędzie nie jesteśmy małżeństwem tylko…mieszkającymi ze sobą ludźmi mającymi dwójkę dzieci…
Dziękuję :*
oj zgadza sie, zgadza sie wszystko!!! zapomina sie o drugiej osobie- bo dzieci!! trzeba zaczac dzialac,nie szukac wymowek! dzieki PT!
Myślałam, że ten tekst pisała Marlena:) taki jest emocjonalny…
My nie mamy dziadków w zasięgu ręki, ale jak juz sie wybierzemy do nich na drugi koniec Polski to wlasnie wtedy korzystamy. Kawa we dwoje, seans w kinie o 22….
Oj tak! Jeden weekend spędzony we dwoje, potrafi dać energię na 2 następne tygodnie. Nam trafia się rzadko, dlatego więcej czasu spędzamy we troje, ale za to nie w domu – dziecko zachowuje się zupełnie inaczej na neutralnej przestrzeni. ;)
PS. Ślicznie razem wyglądacie!
My właśnie wczoraj leżąc na kanapie przypominaliśmy sobie nasz czas, przed narodzinami dzieci i uzmysłowiłam sobie, jak wiele zapomniałam w ferworze spraw codziennych, jak np. urodziny męża, które mu wyprawiłam (kolacja we dwoje, w tle restauracji “nasza piosenka”, etc…), ech….
Poszedłbym nawet o krok dalej i zasugerował, że tak jak nauczyciele dostają co siedem lat, rok urlopu dla poratowania zdrowia, tak samo rodzice powinni raz w roku dostawać taki tygodniowy urlop. Dla poratowania zdrowia i związku :)
Co za bzdura z tym “dostawaniem urlopu co 7 lat”….
Oj zazdroszczę takich Dziadków:) nasi Rodzice czyli Dziadkowie naszych dzieci bardzo lubią być z dziećmi wtedy kiedy obok jest mama lub tata tychże dzieci… każda próba wyjścia gdzieś razem kończy się 5 telefonami, że dzieci tak tęsknią, że albo płaczą albo stoją przy oknie albo zaczynają kichać albo kaszleć albo albo albo… wyobrażacie sobie jaki to relaks?? Raz wyłączyliśmy telefony… i tak się złożyło, że wtedy właśnie córka upadła i rozcięła sobie bardzo nieszczęśliwie głowę…ech życie :-/
Bardzo lubię te teksty pisane przez Tatę Makoweczek bo widać ta mądrość , wrażliwość , miłość do rodziny i dlatego, ze Max i Lena maja takich wspaniałych rodziców , którzy to wszystko nakręcają tworzy sie Team :-) pogratulować , możemy uczyć sie od najlepszych
Szczera prawda, zmień tylko proszę”obu” na “obojgu”. Niech piękna forma dopełni dobrą treść. Pozdrawiam
Świetny tekst Panie Tato :) U nas przez wykańczanie domu ostatnimi czasy trochę mniej randek z mężem. Trzeba się poprawić
Byłam przekonana, że ten tekst napisała Mama Makowa! wspaniały i prawdziwy! Gratulacje dla Taty, który mimo pracy znajduje czas i na takie zajęcie!
Wiem, że to prawda. Niestety nasz maluch jest jeszcze zbyt mały i nie mamy osoby, która by z nim została choć na dwie godziny. Jestem przekonana, że gdy podrośnie to będzie nam łatwiej razem gdzieś wyskoczyć.
to bardzo wazne, co napisales, niby wlasciwie to wiemy, ale w codziennym pedzie gubimy sens tych slow….rzeczywiscie, czesc z nas naprawde nie moze sobie pozwolic na taki “skok w bok” od codziennosci, by spedzic czas, chocby i jedna noc gdzies, gdzie znow przypomnimy sobie, co to “tylko my”…..ale warto wygospodarowac sobie czas dla siebie, chocby po polozeniu dzieciakow do lozek, obejrzenie wspolnie wybranego filmu pod jednym kocem na kanapie, niby nic takiego, banal, ale tez dziala, jesli sie tylko chce ;)
Twój Mąż pięknie pisze (zważywszy na to, że to facet jestem pod podwójnym wrażeniem :)
Oj gdyby tylko jeszcze dziecko chciało zostać na noc u dziadków :) my musimy jeszcze z tym poczekać… ale i tak staramy się raz na jakiś czas podrzucić małego na kilka godz ddo babci, by móc wyskoczyć gdzieś razem.
No niestety. Jeszcze rok temu mogłam spokojnie powiedzieć, że czasu dla siebie nam nie brakowało. Dzisiaj jesteśmy tylko we troje. Comiesięczny wypad do kina? Nie. A może do baru ze znajomymi? Nie. A chociaż do maka na kurczaka we dwójkę? Nie. Nie. Nie. Paradoksalnie nie jesteśmy teraz całkiem sami. Mamy tutaj jednych dziadków, ale niestety nie mamy możliwości ich choć trochę wykorzystać, a to przykre, bo sama widzę- odbija się to na relacjach rodzinnych.
Optymistką jestem. Przetrwamy to i będziemy wychodzić jak dzidzia będzie już podrostkiem ;)
Pozdrawiam
Ooo, trafiłeś z tekstem. Właśnie próbowałam oszukać czteromiesięczniaka butelką i sztucznym mlekiem, a myślami byłam w szpilkach i czarnej sukience na sobotniej dłuuugiej, nieśpiesznej randce z mężem, która póki co pozostanie w sferze marzeń. Syn nie dał się przechytrzyć. Pozostanie nam dwugodzinny spacer w okolicy domu Dziadków, a teatr i kolacja innym razem.
5 lat jesteśmy małżeństwem i od początku podtrzymujemy wspólne weekendy.
Gdyby nie one pewnie już dawno byśmy zapomnieli czemu jesteśmy razem bo niestety tacy różni…
Pozdrawiam.
Racja! 100% racja – nie wszyscy mają tak dobrze… Ale czasem i wolne popołudnie wystarczy :) A czasem choćby nie wiem co pojawią się zakręty… Oby jak najrzadziej :)
Oj, popieram w 100% :)
Zupełnie nie rozumiem kobiet (bo to one głównie mają taki problem), które boją się zostawić dziecko z dziadkami/ciocią/wujkiem i wyjść gdzieś razem, pojechać.
Ja wiem, że zawsze są obawy, ale jak się ma taką możliwość to powinno się korzystać.
Dziecko od tego nie ucierpi, wręcz przeciwnie – doceni. Czasem trzeba dać sobie za sobą potęsknić :)
Dobrze wiedzieć, że inni też robią tak jak my. Mamy dwójkę dzieci, lat 2 i 4. Wychodzimy 1-2 x w miesiącu, latem częściej, wyjeżdzamy na weekendy we dwoje. Wiemy, że nasza więź jest najważniejsza. Wokół siebie nie mamy żadnej pary która dba tak o siebie, szkoda.
(Off-topic – przegapiłam ten wpis i przed momentem pierwszy raz zobaczyłam to zdjęcie (miniaturkę) na tablicy FB. I zaczęłam myśleć, z jakiego filmu ten kadr, bo chyba oglądałam :D Także ten tego pozdrawiam filmową parę :D)