Zmiany! … na talerzu
Rok 2016 był w moim życiu rokiem zmian, wiecie to już z kilku ostatnich wpisów. Jedną z głównych była/jest całkowita zmiana nawyków żywieniowych. Zaczęłam Wam o tym opowiadać we wpisie o tym, że “żadna choroba nie jest na zawsze”.
Medycyna naturalna i odżywianie
Tak jak Wam pisałam, w momencie kiedy zwiedziłam wszystkich lekarzy medycyny konwencjonalnej i wykonano mi kompleksowe badania z każdej strony, a diagnozy wciąż brakowało, po raz kolejny przyszło mi uwierzyć w medycynę naturalną. Jeden taki raz przeżyłam już 8 lat temu kiedy po dwóch (z 6-ciu) cyklach chemii mojej mamy, oddano ją do domu ponieważ jej organizm totalnie odrzucał leczenie i umierała nam nie od raka, a od chemioterapii. Zaczęłam wtedy żmudny, acz ciekaw proces edukowania się w medycynie niekonwencjonalnej. Stosowałam na niej diety, suplementy, soki. Była moim królikiem doświadczalnym ;), ale niewiele mieliśmy do stracenia. Rok później miała hemoglobinę 12 (startowała z 6) i śmigała z tatą po górach. Kiedy otrzymała diagnozę dawano jej 3-6 m-cy. 8 lat temu…
Dlatego, jak wiecie, w swojej diecie jestem mocno nastawiona na zdrowie, zastępowanie cukru zamiennikami, no gluten, bio- eko, wege i.. co się da. Na codzień, ponieważ odświętnie, wyjazdowo lub wakacyjnie jemy wszystko, czego dusza zapragnie. Ale w domu nie mamy specjalnej ‘szufladki na słodycze’, a moje dzieci nie wrzucają sobie z półek batoników do koszyka. Do tego suplementujemy od czasu do czasu spawdzone specyfiki (pisałam Wam o tym —> TU)
Jak więc znalazłam się w miejscu w którym musiałam coś zmieniać i ulepszać?
Za mało czasu, za krótka doba
Niektóre z Was wciąż wierzą, że blogowanie to głównie sweet focia 1x w tyg i 3 zdania co 3 dni. Tak z grubsza 16 minut pracy w tygodniu. Wiem, bo czasem zdarzają się komentarze takie jak pod wpisem o pomocy domowej: “nooo w sumie to nic nie robisz całe dni, to mogłabyś 2h. codziennie posprzątać”. Cóż. Blogerzy do znudzenia mogą pisać, że blogowanie to orka na ugorze i doby za mało, ale jak grochem o ścianę. A jest to prawdą.
Wezmę jako przykład ostatnią sesję z Angeliką z mojego —> TEGO wpisu i jej TEGO. Więc tak: Angelika wyjechała do mnie w poniedziałek po południu i przyjechała wieczorem. We wtorek od rana pojechałyśmy taksówką (hydrauliczne zawieszenie mojego auta poległo na -20C) do galerii, żeby wybrać ciuchy. W tym miejscu mogę się pochwalić, że jestem Angelosowym personal shopperem i wybrałam jej cały outfit :).
Tego samego dnia popadłam w stan grypopochodny i odmówiłam fotografa, którego miałyśmy ustawionego na środę rano, nie będąc pewna czy wstanę w ogóle we środę żywa. Po aplikacji gripexu rano ożyłam (jak się potem okazało na chwilę) i uprosiłam tatę, żeby zawiózł nas do lasku. Tam spędziłyśmy około 1-2h., po czym Angelika popędziła na pociąg do Łodzi. W domu była około 17, zaś ja poległam w łóżku pod kocem.
Jedna, totalnie nic nieznacząca w skali blogowania sesja. Pryszczyk, który dla Waszego oka trwał od kilku sekund do kilku minut. Nas kosztował kilka dni i kilkaset zł. A to najmniej ważny i najśmieszniejszy przykład z codzienności blogera. Powiecie” “A co to za robota, shopping”. No blogera robota. Jak każda inna – praca, która generuje wynagrodzenie. Jakkolwiek niepoważnie w oczach wielu może wyglądać robienie zakupów czy zdjęć jako pracy, to jest nasz zawód. I ZAJMUJE CZAS. O tym dziś piszemy. Bo przez 2 dni latania po sklepach i galeriach zawaliłam 1000 maili, więc we czwartek i piątek odpisywałam na setki maili z ofertami współpracy oraz od Was, po czwartkowym tekście. I wciąż mam wyrzuty bo z setka Waszych komentarzy z bloga i FB czeka na odpowiedź :(
[No i się rozgadałam nie na temat. Kończę, bo chciałabym go rozwinąć w innym tekście.]
praca blogera, a gotowanie
Natomiast to napomknięcie ma doprowadzić nas do miejsca w którym uwierzycie mi, że praca blogera jest wymagająca i angażująca i zostawia niewiele miejsca na… gotowanie :D. Tej puenty się nie spodziwałyście c’nie? :)
W zaangażowaniu, niestabilności godzin pracy, oraz – powiedzmy to sobie wprost – braku dobrego planu moje posiłki choć nie były niezdrowym fast foodem czy innym batonem, to jednak nie wyglądały… sensownie. W pośpiechu, co popadnie, aby nie kalorycznie. Bez skupiania się na wartościach odżywczych, bilansie, walorach zdrowotnych. Wiele z Was może nie zrozumieć tego wpisu, ponieważ 80, a może 90% społeczeństwa je co popadnie i ma się ok. Do czasu… niestety.
Jeśli macie kilka minut polecam obejrzenie filmu mnicha, leczącego Tradycyjną Medycyną Tybetańską.
Dla tych, którym zawsze czasu za mało, polecam odpalenie filmiku na minucie 5:00. To tylko ułamek przekazu. Nie czepiam się kurczowo konkretnego nurtu. Nie wyznaję także hinduizmu ani buddyzmu :). Chodzi mi o przesłanie nawołujące do powrotu do tego, co naturalne. A o tym napisano setki ksiąg.
Odpoczynek
XXI wiek nauczył nas, że zmęczenie jest.. efektem niepożądanym. Wielkim odkryciem było dla mnie, kiedy moja kuzynka i jej koleżanka (psycholog) zaczęły mi tłumaczyć coś o kontakcie z własnym ciałem. Wiecie, że jest taka potencjalność, że jak ciało domaga się odpoczynku.. to serio go potrzebuje. A ja od 3 lat, od kiedy zaczął się pęd i cała (cudowna bądź co bądź) popularność mojego bloga oraz do tego budowa, którą prowadziłam totalnie sama + dwoje dzieci, które dla większości matek, bez dwóch punktów poprzedzających, są wyzwaniem i full time pracą, zmęczenie traktowałam jako wroga i miałam genialne na nie tricki.
Zaczęłam od kawy – jedna, dwie, trzy, cztery. Kontrowałam je colą, tak z literek dziennie. Kiedy to już nie pomagało, wprowadziłam red bulle. Jeden dziennie to była norma. Smutno mi, jak to piszę.., Kiedy pojawiał się ból- brałam ibuprom. Najpierw zwykły, potem sprint caps, a potem – kum mej uciesze na rynku pojawił się Max.. chyba tak się nazywa. Moje ciało nie miało prawa być zmęczone ani obolałe. Musiało funkcjonować na 100, a co tam 1000%! 3 lata…
Diagnoza
Według medycyny konwencjonalnej, jestem zdrowa. Bo nawet borelioza sprzed 16 lat wg. NFZ-tu nie istnieje. A jak boli brzuch a wszystko jest zbadane, to zostaje zespół jelita nadwrażliwego – pech.
Wg. medycyny chińskiej mam objawy zastoju wątroby, gorąca wątroby i żołądka. Wg mojej pani od biorezonansu oraz również medycyny chińskiej mam candidę. I to jest pakiet z którym żyję i który leczę. Jak? Głównie dietą. Z zaufaniem do własnego ciała, że ma nieograniczone możliwości samouzdrowienia. Jeśli tylko mu pomogę i na to pozwolę. Mam też zabiegi biorezonansu, na które chodzę z dzieciakami i chyba im poświęcę oddzielny wpis, bo zapewne jesteście ciekawe ‘czy to działa?’. Krok za krokiem wychodzę ze wszystkich dolegliwości, które medycyna konwencjonalna przypisała mi dożywotnio.
No to co ty kurcze jesz?
Łatwiej napisać, czego nie jem. A raczej co ograniczyłam. Mleko, białe rafinowane produkty roślinne (mąka, biały ryż), cukier (do 0) oraz czerwone mięso. Jem warzywa, kasze, brązowy ryż, strąki, trochę białego mięsa i ryb.
Ale! Jedzenie traktuję jako coś ważnego. Przygotowywanie, a nawet już zakupy na straganie to część procesu odżywiania, budowania, uzdrawiania ciała. Nie jakkolwiek – cokolwiek i heja dalej do pracy.
Czytam obecnie książkę, której akcja dzieje się we Francji. Oni tam jedzą strasznie dużo (dziwnego) mięcha i sery i ogólne zaprzeczenie mojej diety, ale jednego się z tej książki uczę – celebracji posiłków. Gotowanie, wybieranie czy to mięsa (tylko u dobrego, lokalnego rzeźnika) czy warzyw (z ogrodu sąsiada), porcjowanie, przyrządzanie, pieczenie… to celebracja. W sumie to zaczynają mnie interesować korzenie naszej diety, tego, że nie ma u nas tak wysokiej kultury chwili spożywania posiłków, i szybko dochodzę do elementów biedy… Warto zrobić z tego osobisty projekt, żeby nasze dzieci umiały odnaleźć balans pomiędzy jedzeniem jako zaopatrzeniem ciała w energię, a celebracją chwili, czasem spędzanym razem na przygotowywaniu i jedzeniu posiłku.
chleb z mąki gryczanej – przepis
Składniki:
• 500 g kaszy gryczanej niepalonej
• 1 łyżka soli himalajskiej
• woda
Przygotowanie:
Chcesz wiedzieć jak przygotować ten przepis ? Znajdziesz go, jak i wiele innych zdrowych przepisów bez glutenu, mleka i jaj, w mojej książce – Maki i ich smaki.
Przepis na smalczyk/pastę z fasoli
Składniki:
- kubeczek ugotowanej fasoli
- 1 cebula
- 4-5 łyżek oliwy
- sól/pieprz
Przygotowanie:
j.w. ;)
Zrobię dziś ten chlebek! Do tego ma niski indeks glikemiczny, więc nadaje się przy insulinooporności.
Kiedys pisalam do Ciebie wiadomosc odnosnie mojego meza u ktorego podejrzewano borelioze. My rowniez przeszlismy przez medycyne konwencjonalna ktora nie pomagala. Potem byl biorezonans. Nie zlicze nawet ile sesji. Bioenergoterapia. Masaze. Nastepnie medycyna chinska- akupunktura, dieta, ziola. Niestety poprawa byla tylko chwilowa. W koncu trafilismy na swietnego lekarza zakaznika ktory postawil prawidlowa diagnoze.
Dlatego mam bardzo mieszane uczucia odnosnie biorezonansu i chcialabym poznac chociaz jedna osobe ktorej faktycznie pomogl. Mam nadzieje ze na Ciebie podziala. Zdrowka Marleno
Magda, chemia na 2-3 lata nie jest dla mnie nawet opcją obecnie. Będę tak ciągnęła najdłużej jak się da :)
Jednak ja widzę poprawę. Do tego leczę borelkę homeo.
Czy moglabys napisac nazwisko tego lekarza?moja Siostra poszukuje właśnie ratunku…
Dr Deroń z łodzi. Najlepiej udac sie do niego na wizyte prywatna i poprosic o polozenie do szpitala
Też chciałabym, aby jedzenie w życiu mojej rodziny było jedynie dostarczaniem paliwa, muszę tylko tak siebie zorganizować, by znaleźć czas na dokładne planowanie i pieczenie…Ciężko jest u mnie również z lokalnymi produktami, choć to dziwne, bo mieszkam w maleńkiej miejscowości.
Życzę Wam wytrwałości w diecie i zdrówka. Dziękuję za przepisy, myślę, że wypróbuję i czekam na więcej tego typu wpisów. Teraz o zdrowej diecie i żywności jest mnóstwo, ale powoduje to zamieszanie i chaos. Tobie ufam, także jeśli pozwolisz zrobię sobie z Twojego bloga źródło informacji i inspiracji. Wiem, że są i będą przefiltrowane, wyszukane, sprawdzone i skonsultowane:)
Pozdrawiam
Leki p- bólowe to nie landrynki, chyba nie zwalałabym swojej słabej kondycji na leki które przyjmowałaś a raczej na to czego nie robiłaś, bądź robiłaś nieprawidłowo.
O jakich lekach piszesz?
przeczytaj ze zrozumieniem
Tego komentarza nie da sie przeczytac ze zrozumieniem, bo jest nielogiczny:)
Na swoim przykładzie wiem jak wiele szkód mogą narobić leki p-bólowe. Musiałam je przyjmować kilka miesięcy non stop i teraz już 3 rok odbudowuje swoje nadnercza. Komentarz Moni faktycznie nielogiczny ;)))
Logiczny, ja rozumiem. Zła kondycja MM to efekt tego czego nie robiła – czytaj nie dbała o siebie ( co można rozwinąć do dziesiątek przykładów), bądź robiła nieprawidłowo – zajadała tabl przeciw bólowe na zmęczenie, itd. Czego nie rozumiecie ?
Wiem, ze jestes fanka outsourcingu, wiec nie boje sie tego napisac. Otoz, ja prosze moja baby sitterke zeby przyszla 2 godz wczesniej i nam gotuje 2 obiady i co piatek piecze chleb. 1 obiad gotuje maz. Reszte jakos ogarniam ja. Praca gna, ale uwazam ze my wszyscy musimy dobrze jesc. No i jak inaczej nauczyc dzieci? W weekend gotuje z dziecmi… Ale kluczem do sukcesu jest outsourcing. Mojej kolezance w ciagu tygodnia gotuje sasiadka na emeryturze. Wszystkiego na glowie miec nie mozna… Powodzenia!
Mnie najbardziej dobija brak dostępności odpowiednich produktów. Czy to markety czy małe sklepy, wszędzie ten sam śmietnik. Ciekawa jestem gdzie zaopatrujesz się w żywność?
polecam ksieaki tego Pana:
http://www.empik.com/leczenie-dieta-wygraj-z-candida-zaremba-marek,p1121542109,ksiazka-p
http://www.empik.com/pakiet-jaglany-detoks-zaremba-marek,p1131608404,ksiazka-p
bardzo dobre przepisy, bezmieśne bo widziałam, że miesa nie jesz
to nie jest reklama
sama mam i polecam:)
Mądrze prawisz. Jesteśmy tym czym jemy. Też dbam o naszą rodzinną dietę i “nie pozwalam” jeść w pośpiechu. Doświadczyłam jednak czegoś co spowodowało mój totalny brak zaufania do warzyw i owoców z przysłowiowego ogródka sąsiada/babci/czy kogo tam jeszcze. Kupowałam takie eko-sreko warzywka od jednej babci na targu, piękne i ach och. Kiedyś z okazji dużej imprezy umówiłam się z babcią, że podjadę do niej po większą ilość produktów. Zajeżdżam do babci, a babcia z rodziną na polu z warzywkami wylewa zawartość szamba…… Bez żadnego skrępowania oświadczyła, że od zawsze tak robią…… Od tamtego momentu kupuję tylko w gospodarstwach certyfikowanych i dymam po te produkty raz w tygodniu na Kaszuby, ponad 60km.
Asia gdzie dokładnie naginasz? Bo ja z Gdyni jestem.
Teraz ganiam do Grabowa Kościerskiego (do znajomych) i do Czarnej Huty k. Kartuz (p.Bartek z żoną prowadzą tam nagradzane gospodarstwo ekologiczne) po jajka, twaróg, masło, warzywka itd. :-)
Czytając ten wpis, zaczynam doceniać mieszkanie na wsi, własny ogródek i tyranie od rana do nocy w wytwarzaniu własnych warzyw, przetworów i konserw… co tam, że nigdy nie będe miała pięknie zadbanych paznokci jak moje koleżanki ale za to mam świeży sok z marchwi (zimą )z własnego ogródka. Najgorzej, jest wtedy kiedy własne dzieci tej harówy nie doceniają i krzywią się na widok warzyw ech… życzę zdrowia
A polecasz moze jakies ksiazki na temat zdrowego żywienia, ktore warto przeczytac?
Czyli odzywiasz sie teraz jak Lewandowski:) Polecam bloga A.Lewandowskiej, to niezla inspiracja kulinarna: glutenfree, lactosefree, czesto tez vege. Pozdrawiam!!!
Chlebek rewelacja!!
Jeżeli chodzi o całą resztę- święta prawda!
Moj mąż cierpi na chorobę autoimmunologiczną. Było ciężko – ataki astmy sezonowej utrudniały mu nawet poruszanie się. Nie miał siły chodzić. Po przejsciu diety dr Dąbrowskiej, sytuacja odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni.
Nie wiemy co przyniesie przyszłość, ale widzimy świetne efekty, jakie przynosi odpowiednia dieta, dlatego teraz, po zakończeniu postu nadal stosuje się do mega zdrowego sposobu odżywiania – zero jaj, nabiału, glutenu. Mięso wyłącznie białe, maks dwa razy w tygodniu. Ja na szczęście “siedzę w domu” jak to mawiają życzliwi i mogę gotować te trzy obiady dziennie. Całkowicie poświęciłam się gotowaniu i pieczeniu zdrowych posiłków.
Jeden obiad przygotowuję zatem dla męża (ach, zapomniałam wspomnieć, że pragnie nadrobic 13 kg, które stracił podczas diety, ale w całkowicie wegański sposób i jest to meeeega trudne). Drugi obiad dla siebie, bo ja z kolei staram się utrzymać linię :D Trzeci dla dzieci, bo im chcemy zapewnić różnorodną i zbilansowaną dietę.
Nauczyłam się w weekend planować wszystkie posiłki dla całej czwórki na kolejny tydzień, bo inaczej można by zwariować. A gdy kolejny tydzień wieńczy sukces, gratuluję samej sobie i wykonuję cichy taniec zwycięstwa. Trzymam za Ciebie kciuki Makóweczko i kibicuję.
Wierna czytelniczka
Kochana a ile tyg. na Dombrowskiej zaliczył? Też planuję jak zrobi się cieplej.
6 tygodni, ja właśnie skończyłam 2.
hejka :) przepis na ten chlebek podała mi moja Pani Dietetyk nie należy do przepysznych ale zjadliwy dla Insulinoopornych w sam raz ( 2 -3 kromki w tygodniu) ale smalczyk musze spróbować :)
Marlena nawet nie wiesz jakie my jesteśmy do siebie podobne :))))) Aż mnie trochę to przeraża , że jest ktoś tak bardzo podobny do mnie ;) Też kochamy biorezonans i choć trochę już go sobie odpuściliśmy, to w pewnym momencie wyciągnął nas z dużego dołka. Na zatoki baaardzo polecam zadbanie o florę bakteryjną nosogardzieli, codziennie rano i wieczorem płukać usta czymś antybakteryjnym (np woda z dodatkiem wody utlenionej, ssanie oleju lub po prosty płyn do płukania ust np Ziaji z ksylitolem) plus probiotyk Entitis do ssania – mówi Ci to zatokowiec, który ma za sobą bardzo ciężki rok chorowania, a teraz ZDROWA! I jeszcze jedna rada – też ostatnio w mojej Cytrynie padło zawieszenie hydrauliczne i za namową mechanika wymieniliśmy je na zwykle sprężyny i jest bajka. Nie lubiłam tego rozbujania, a teraz zawieszenie jest twardsze i tył mi się ładnie podniósł :D Duuuuużo zdrówka!
Dziekuje Marlenko za tego linka :))).
sciskam
Bardzo dobry wpis. ¡Gracias! Jestem właśnie w pierwszej ciąży i zaczynam w końcu zastanawiać się i trawić temat weganizmu. Ostatnio m.in. do tego natchnęły mnie rozmowy z innymi matkami oraz kilka filmów i książek, np. https://www.youtube.com/watch?v=Ut9j8iY6At4, czy ta książka https://www.amazon.es/How-Not-Die-Discover-Scientifically/dp/1250066115
Celebrowanie jedzenia to istotna sprawa, choć bardziej istotne jest też jakie to jedzenie i jak przygotowane. Mieszkam w Andaluzji, Hiszpanie potrafią w przeciwieństwie do przeciętnego Kowalskiego celebrować wspólny czas i jedzenie. Sęk w tym, że często na ich stołach lądują rzeczy smażone w głebokim oleju czy friturze. Sztuka to połączyć to przygotowanie posiłów, jakość produktów i świadome zdrowe wybory.
Masz candidę? cóż… jak 100% populacji. Bez niej trawienie byłoby niemożliwe.Przerost candidy wynika z 2 powodów: dieta + pasożyty, Polecam zatem wszystko co wyszło spod pióra dr. Ozimka.
Zdrowia! bez szamanów i placebo…
Natalia neews życia, serio :D. Jak ktoś się leczy 6 m-cy to zna takie podstawy. Mogę dodać, że odmian kandidy jest ilość niezliczona i choć większość ludzi ma przerost albicans, ja uhodowałam 3 jej rodzaje. Pasożytów nie mam. Jeśli nazywasz dietę Ozimka “na luzie” to ja mam chyba bardziej na luzie i Ozimka także nazywam szamanem :) (on odrobacza niemowlęta wysokimi dawkami środków odrobaczających :D). Placebo niestety na mnie nie działa. Za słabo wierze :D
Z borelioza da się wyleczyć również naturalnymi metodami, nie trzeba koniecznie katować się antybiotykami. Zresztą, sprawdziłem już kilka metod i opisuję je na swoim blogu http://borelioza-moja-prywatna-wojna.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę zdrówka.
Chętnie poczytam :)