Czytanie książek dziecku – dlaczego jest ważne ?
Media regularnie biją na alarm – Polacy nie czytają! Kiedyś panowało przekonanie, że związane jest to z faktem niskiego wykształcenia osób nieczytających
Media regularnie biją na alarm – Polacy nie czytają! Kiedyś panowało przekonanie, że związane jest to z faktem niskiego wykształcenia osób nieczytających. Obecnie już wiadomo, że nawet osoby z wyższym wykształceniem w dużej większości czytać nie mają ochoty. Jako kraj mamy jeden z najsłabszych wyników jeśli chodzi o czytelnictwo. Gdzie więc leży przyczyna? Co sprawia, że książki stały się dobrem zbędnym?
Dlaczego nie czytamy?
Powodów zapewne jest wiele. Szybkość życia, mnogość zajęć, nowinki technologiczne czy prozaiczny problem ceny książek. Warto do tego dodać bardzo słabe ogranie tematu w szkole, zły dobór lektur, czytanie z kluczem i dostępność opracowań (powiedzmy sobie wprost, na bardzo niskim poziomie).
Jest jeszcze jeden powód. Zły przykład lub jego brak. Ojciec czyta “Legia- Górnik 2:0”, więc jest duża nadzieja, że syn nie zostanie książkowym molem. Mama sięga po program telewizyjny, a nie po grubszą lekturę, jest duża szansa, że córka postawi na “Trudne sprawy”, a nie na ‘Lalkę’.
Jak złamać złą passę?
To wszystko jednak da się obejść i zmienić. I my, każdy z nas, rodziców może wpłynąć na przyszłość i zmienić ten stan rzeczy. Jak?
Ucząc dzieci, że czytanie, otaczanie się książkami, kupowanie/wypożyczanie książek, to sprawa oczywista i codzienna. Tak jak jedzenie, chodzenie do pracy/szkoły/przedszkola czy wieczorna kąpiel. Czytanie to przyjemna rutyna, którą wprowadzamy od samego początku. Od pierwszych chwil życia dziecka. Uwierzcie mi na słowo, bardzo szybko poczujecie moc książek.
Jak to wyglądało u nas?
Przyznaję, że byłam bardzo ambitną mamą, zanim nawet zobaczyłam swojego malucha. Czytałam dla… brzucha. Głośno, cokolwiek. Nie dość, że głos mamy uspokaja dziecko, to słowa czytane wypowiadane inaczej niż te mówione są dodatkowym bodźcem rozwojowym.
Potem od niemowlęctwa naprzemiennie z podśpiewywaniem, czytałam Maksiowi krótkie rymowanki. Uwielbiał to. Kiedy zaczął siedzieć i być bardziej ‘kumaty’ dostał własne książeczki, na początku z jedynie pokryte przeróżnymi fakturami, potem z obrazkami i znakami. W tym czasie kontynuowałam rytuał czytania do snu lub w czasie wolnym.
Podobnie sprawy miały się z Lenką, choć ona chciał, nie chciał była otoczona książkami i słuchała tego co czytam jej starszemu bratu.
Efekty
Moje dzieci KOCHAJĄ czytanie. Uwielbiają książki. Kilka razy w miesiącu chodzimy do księgarni i wertujemy różne księgi. Lenka często „sabotuje” mój portfel angażując się ciut za mocno w analizę organoleptyczną poszczególnych pozycji ;). Jednak kiedy patrzę na moje dzieci które leżą na wykładzinie w sklepie i czytają, analizują, coś rozkładają, naklejają, nie czuję niczego innego niż radość i duma.
Nie ma.. po prostu nie ma takiej opcji, żebyśmy mogli wieczorem nie poczytać młodym. Każdy przynosi wybraną książkę (kłamię, to nigdy nie jest JEDNA książka.. to zawsze jest pół księgarni) i w jednym łóżku wraz z rodzicem, dokonuje się wieczorny rytuał. Lenka wybiera lżejszą treść, wiersze lub krótkie opowiadania. Maks lubi dłuższe książki lub te naukowe, geograficzne i tym podobne.
Dzieci na tyle kochają czytanie, że kiedy nudzą się z nami w różnych miejscach, proszą, żebym czytała im ulotki [np. w jednym z banków zapoznaliśmy się z wszelakimi opcjami kredytowymi. Jaka nauka dla matki! ;)].
Rodzic także czyta
Ostatnio Olga z otymże.pl na swoim fp, zapytała ‘jak to zrobić, żeby dzieci widziały, że dorosły czyta, kiedy on to robi wtedy kiedy maluchy śpią?”. Badania naukowe jasno mówią, że i tu przykład jest elementem obowiązkowym. Rodzic czyta, babcia czyta, więc czytam i ja.
A u nas sprawa wygląda następująco. Nie dość, że te swoje książki kupuję właśnie na tych wycieczkach księgarnianych, z dziećmi właśnie, to wieczorem po spełnionym rytuale czytania dla dzieci, nakazuję im spać (potraktujmy z dużym przymrużeniem oka słowo ‘nakazuję’ ;)), zaś sama, zanim młodzi zasną czytam swoją książkę. Lenka czasami prosi, żebym czytała jej swoje lektury. Robię to lawirując w treści i lekko dostosowując pod 3-letniego słuchacza. Czasami kiedy myślę, że już śpi, przestaję mówić a ona przez sen szepcze “czytaj mamo.. czytaj”.
Nasz synek (21 msc). nie przepada za słuchaniem tego co mama czyta. Pomimo tego, że jest książkami otoczony od dawna, lubi je jesć, oglądać, przeglądać i sam z chęcią udaje, ze czyta, to słuchanie mamy już takie ciekawe nie jest. Książka zazwyczaj zostaje wyrwana z moich, czy ojcowych rąk, opowiedziana i rzucona w kąt. Żeby synkowi wdrążyć naukę słuchania, czytamy mu podczas jego kolacji. On leży pijac swoje mleko, a my (na zmiane z narzeczonym), pokazujać mu książkę z góry, czytamy wybrane wierszyki (Tuwim, Brzechwa, czy bajki Disneya). Codziennie, krótko, bo tylko do momentu wipicia przez małego mleka ale mamy nadzieję, ze wkrótce nauczy się słuchać i polubi to tak jak my:).
U nas nie ma rytuału czytania: ) U nas się po prostu czyta!Rano, wieczorem, w południe. Kiedy mój dwuletni synek ma ochotę na książeczkę, przynosi jedną lub kilka ze swojej półeczki i ja lub mąż czytamy z chęcią. Czasem synek sam przegląda książeczki i coś tam po swojemu opowiada. Książki są, były i będą częścią naszego życia:
Nasz rytuał jest bardzo prosty: 18:00 – kąpiel, 18:30-kaszka, 19:00 – wskakujemy do łożka (tego mamy i taty bo w nim najlepiej się zasypia) zapalamy nasza nocną lampkę i czytamy… tzn mama czyta a moja 1,5 roczna córeczka skacze po łóżku, rzuca poduszkami, wygłupia się śmieje, dopóki sił jej nie braknie. (próbowałam wyciszania, spokoju, ale bez tych ostatnich wieczornych podrygów się nie obejdzie ;), Następnie kładzie swoją główkę na podusi baardzo blisko mamy i słucha… o Trzech świnkach, Kopciuszku, Bambim, Szewczyku Dratewce i Czerwonym kapturku (choć obawiam się scen z jedzeniem babci hmm.. wyobraźnia dziecka nie zna granic. Na szczęście nigdy nie doszłam do końca bajki ;). Po czym córeczka przytulona do podusi zasypia :) Całusek w czółko i dobranoc :)
Mój syn ma 5 lat i chodzi do zerówki. Powoli uczy się pierwszych literek i sam zaczyna czytać. Liczę na to, że kiedy już opanuje cały alfabet, to będzie “pochłaniał” książki. Mam podstawy, aby w to wierzyć, ponieważ czytanie książek stało się naszym rytuałem. Czytamy codziennie tzn. zawsze przed zaśnięciem. Karą dla mojego dziecka byłoby to,gdybym mu nie przeczytała. Pewnego wieczoru nie miałam siły, żeby mu przeczytać i obiecałam, że zrobię to następnego dnia. Rano,kiedy wstał, przebiegł do mnie z książką i skakał z radości,że “mama mu poczyta”. Byłam bardzo dumna i szczęśliwa ! Jeśli chodzi o wybór książek to jest 50/50. Chodzimy razem do biblioteki i wypożyczamy interesujące nas pozycje. Dodam, że syn posiada swoją kartę biblioteczną odkąd skończył dwa lata. Był najmłodszym czytelnikiem :-D Ja szukam dla niego powieści dla dzieci, a on wybiera książki naukowe, najczęściej o dinozaurach. Widzę tzn. słyszę efekty “uboczne “, a mianowicie słownictwo mojego dziecka jest wzbogacone o takie wyrazy,że dyskusja z nim czasami zwala mnie z nóg (ze zdziwienia oczywiście) ;-)
ja trochę o czym innym…czy mi się zdaje, czy post “hu hu ha ” zniknął, czy tylko mi się nie wyświetla?
Ja nie będę nic wymyślać bo u nas wygląda to identycznie jak u Was. Począwszy od czytania do brzucha do codziennego czytania teraz i odwiedzin w księgarni które Zuza uwielbia i w których może spędzać naprawdę długi czas. Ja sama kocham czytać i jestem dumna że udało mi się zaszczepić miłość do książek mojej córce. Pozdrawiam
Rytuał czytania :)
Zawsze uśmiech na mojej twarzy.
Dlaczego ?
Więc zaczyna się jak u każdego: kąpanie, kolacja i wskakujemy do łóżeczka.
Wybieramy książeczkę i czytamy
(uwielbiam bajeczki terapeutyczne ale czytamy różne bajki, baśnie, opowiadania itp.)
Czytam, czytam i często usypiam!
I co wtedy robi mój wytrwały 4latek.
Zabiera książeczkę i czyta mamie chociaż czytać nie umie.
Wyobraźcie sobie minę taty jak to widzi ;)
Nie jest tak zawsze oczywiście ale niestety się zdarza.
Mam dwójkę dzieciaków i wstyd się przyznać , ale to one na nowo zaszczepiły we mnie i w mężu chęć do książek , wyklejanek i wszystkiego “co papierowe”. Co tydzień kupujemy nowe książki , przeróżne , syn ma cztery lata , wybiera najczęściej atlasy geograficzne , fizyczne- o zgrozo!! , botaniczne i najczęściej trzeba improwizować , bo wiedzy az tak szerokiej nie posiadamy , treść w tych książkach nie zawsze dostępna dla dzieci:)) Córka ma dwa lata , tutaj jest trochę łatwiej , uwielbia książki z otwieranymi okienkami , zagadki i tematykę kosmosu; kupujemy często w Empiku , Matrasie , Biedronce i księgarniach “przydrożnych” ; książki są wszędzie i to głównie z nimi spędzamy popołudnia ; z mojej strony mogę polecić atlasy 3d wydawnictwa “Debit” – rewelacja – przejżyste , ciekawe no i trójwymiarowe rysunki każdego zaciekawią , interaktywne propozycje wydawnictwa ” Olesiejuk” – fajne dla mniejszych dzieci , serię o ” Bolku i Lolku” i Mukim – bohaterze bajki , wyklejanki z sieci sklepów” Tiger” – odkryłam go w Sopocie , aktywizujące , z niebanalną grafiką i ” otwierające ” wyobrażnie ; to tyle,bo piszę w biegu , pozdrawiam autorkę bloga i zachęcam do czytania!!
Mój mąż jest molem książkowym. Czyta zawsze i wszędzie (jakby dał radę to i by przez sen czytał) a książek mamy tyle, że przez rok można by nimi palić w kominku :P
Synek od zawsze widzi, że tata czyta.
Do snu czytamy Bartkowi od jego pierwszych minut. Już na porodówce mąż mu czytał ciekawsze fragmenty z książki którą akurat miał pod ręką (a zawsze jakąś ma). Ale i w ciągu dnia są chwile, kiedy synek chce się wyciszyć, przysiąść przy tacie i posłuchać, czy to po raz setny którejś ze swoich książeczek, czy tego co aktualnie tatuś czyta.
Moja Rozalia ma 17 miesięcy i juz kocha książki, od kiedy się urodziła dużo jej czytalam, potem nadszedł czas na pierwsze książki. Są to jeszcze moje książki z dzieciństwa, codziennie rano czytamy jakaś książeczkę, w ciągu dnia oglądamy te z obrazkami a córka wskazuje co jest na obrazkach. Ja sama jestem molem ksiazkowym, bez książek nie umiem żyć. Dlatego bardzo często jesteśmy gośćmi w bibliotece. Kiedy ja wybieramy książki dla siebie, Rozalka biegnie do kącika dla dzieci, wybiera cos z wielkich pudel, siada przy stoliku i ogląda. Kiedy juz wybiore cos dla siebie, siadam obok niej i razem czytamy dziecięce ksiazeczki. Taka wizyta zajmuje nam około godziny. W życiu Rozalki książki stały się juz na tyle ważne, ze nie pozwala bawić się nimi. Podzieli się każda zabawka, ale nie jej ukochangmi książkami. Wie, ze książki maja swoje miejsce na polce, ze nie wolno ich gryźć, ani rzucać czy targać.
U nas jest ciekawy zwyczaj. Oprócz czytania swoich dziecięcych książek, mój trzyletni synek prosi czasem: Mamo, poczytamy Twoje książki? Siadamy wtedy przy dużym regale, Tomek wyciąga książki z półek i oglądamy je: sprawdzamy czy mają obrazki czy nie, czy mają obwoluty czy skrzydełka, a może nawet autograf :)
U nas książki sa od zawsze. Odkąd dowiedzieliśmy się że jestem w ciąży mąż czytał do brzuszka tylko że u nas były to książki naukowe… Milion razy nie mogłam powstrzymać chichotu jak mąż czytał z podziałem na glosy “podstawy fizyki” “ekonomię” albo “sieci komputerowe” teraz Małgosia ma 5 miesięcy i czytamy jej wierszyki a najulubieńszym jest “lokomotywa” i jego “buch-jak gorąco uch-jak gorąco” teraz ona chichocze a ja mogę recytować “lokomotywę” i inne wierszyki z głowy.
Moja córa za kilka dni skończy 11 miesięcy. Jak tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży , kupiłam kilka książek z bajkami, aby Jej czytać. Po kilku tygodniach czytania, jak zaczynałam czułam, że Mała mocniej kopie :) to było niesamowite. Jak się urodziła, czytałam Jej po karmieniu, zmianie pieluszki czy drzemkach. I tak Jej się spodobało to moje czytanie, że teraz jak tylko wstanie wyciąga rączki po książeczki i albo ja czytam albo czyta sobie sama :) uwielbia te krótkie wierszyki czy rymowanki i piękne kolorowe strony książeczek
Hmmm… przyznam, że nie czytałam dzieciom od początku ale teraz nadrabiamy bo nasze czytanie wygląda tak, że ja jedną książkę czytam, Oliwia drugą ogląda,a potem się wymieniamy:) Pozdrawiamy:)
Dzieiom czytamy osobno najpierw Maria bo chodzi wczesniej spac pozniej Kuba. Kuba lubi najbardziej opowiadania ze “słownika ortograficznego Cecylki Knedelek” gdyz po kazdym opowiadaniu mamy ilustracje na ktorej mozna znalezc rozne przedmioty i to właśnie z Kubą robimy. Natmiast Maria wałkuje jedną i tą samą książkę już od 2 tygodni “Malutki świat Puca” książeczka pixi jeszcze po mamuśce :) oczywiście przy czytaniu zadaje milion pięćset pytań dlaczego Puc to dlaczego tamto a my cirpliwie odpowiadamy na wszystkie “dlaczegi”. Puc został przez nią tak pokochany żę nawet w dzien potrafi wymusić przebranie do pizamy i czytanie na “domanoc”
Rytuał czytania….my jesteśmy na etapie wdrażania w życie rytuałów – mam dwóch synków – bliźniaków – mają obecnie po 17 miesięcy. Pierwszą książeczkę dostali i DOSŁOWNIE “czytali” mając już niespełna 2-3 tygodnie – jak tylko zaczęli otwierać na dłużej oczka – była to czarno-biała książeczka “Oczami Maluszka”. Potrafili ją analizować naprawdę długo. Gdy podrośli do kilku miesięcy – i przyjeli pozycję siedzącą wpadłam w szał kupowania twardych książeczek – klasyki – Brzechwa, Tuwim, Fredro. Był czas że główną zabawą było obgryzanie rogów książek……wiele z nich musiałam wymienić bo służyły za posiłek (wyrodna matka nie karmiąca dzieci, heheh). Ale zainteresowanie nimi jest cały czas. Sami przychodzą z książkami, chętnie pokazują zwierzątka, samochody – z dnia na dzień widać jak się rozwijają i poznają nowe słowa. Nauczyli się nawet i nie oglądają już książeczek do góry nogami ak to bywało wcześniej :)
Ostatnio odkryłam że moi Panowie już na tyle dorośli że nie rwą książek papierowych – a nie tekturowych – a więc to już czas na wprowadzenie krótkich historyjek/bajeczek – a takich jeszcze nie mamy w naszym księgozbiorze :)
Także jak najbardziej jesteśmy zainteresowani książeczkami dla najmłodszych :)
U nas jest ciekawy zwyczaj: oprócz czytania swoich dziecięcych książek (własnych i bibliotecznych), mój trzyletni synek prosi mnie czasem: Mamo, poczytamy twoje książki? Wtedy siadamy przy dużym regale, a Tomek wyciąga z półek książki i mi przynosi. Razem sprawdzamy, czy mają obrazki, czy nie, czy mają obwolutę czy może skrzydełka, jak wygląda autor (jak wujek Zbyszek!), i czy może nawet jest autograf :)
Your comment*
My z córeczką kochamy czytać, każdy najlepszy prezent dla niej, nawet taki z okazji poniedziałku to książka. W grudniu kończy 2 latka, ostatnio wołam ją do pokoju, a ona krzyczy ,,Mama nieee, Jua czyta!”,sama wybrała sobie gdzie zrobimy kącik czytelniczy w jej pokoiku, zakupiliśmy regał i czytamy. Każdego dnia, tak jak u was nie kończy się na jednej pozycji :) bo jeszcze trzeba o piesku, poczytać i o kaczuszce. Tak się cieszę, zaowocuje to na przyszłość. Ja bardzo wcześnie zaczęłam czytać, mam taką radość z jej uśmiechniętych oczek!
O tak…. jestem 100%” książkoholiczką” i oczywiście chciałabym, aby moje dziewczyny też “łykały” książki. Niestety z braku czasu, ostatni raz czytałam książki na trakcie porodowym :) ot tak, 800 stron w jeden dzien :)
U nas obowiązkowo wieczorem książka : wierszyki, rymowanki, literki czy baśnie, zawsze wybiarają dziewczyny. Jednak dla mnie w książkach jest coś wiecej, oprocz samej tresci, Uważam, że wspaniale rozwijają wyobraźnie. Dlatego po każdej książce zadaję dziewczynom pytania odnośnie książki a następnie razem omawiamy czytaną pozycję. A dodatkowo wymyślamy różne alternatywne zakończenia i wspaniale się przy tym bawimy:)
EFEKTY:
Jedziemy samochodem. zadaję pytanie:
Ja: J. a jakie piosenki spiewacie teraz w przedszkolu? Znasz jakies nowe na Apel Jedyneczki?
J: Tak, o Jasiu i Małgosi i Czerwonym Kapturku
Ja: Naprawdę? A zaśpiewasz mi ?
i w tym momencie moja corka zaczyna spiewac calkowicie zmyslona piosenke w tekscie streszczajac bajki :)
Kocham książki,kocham czytać i naprawde ciężko byłoby zliczyć ilość przeczytanych książek.Zawód mam związany z książkami i zawsze chciałam tą miłośc czytelniczą zaszczepić w dzieciach.Od narodzin czytałam im wierszyki,rymowanki.Dziś nie wyobrażamy sobie dnia bez czytania.Mój 5latek chodzi do zerówki i zna już większość literek więc czasem się zamieniamy i to on mi czyta z małą pomocą mamy.Wspaniale jest móc spędzać w ten sposób razem czas,rozwijać wyobraźnie,ćwiczyć wymowe i literki;)
U nas było bardzo podobnie jak u was z jedną różnicą moją córcia mając kilka miesięcy pochłania książki w dosłownym znaczeniu tego słowa…jednak teraz jak już ma ponad 2 latka sama się upomina o czytanie do poduszki….większość zakupów kończy się kupnem książki, bardzo mnie to cieszy bo od początku jak tylko zostałam mama chciałam zaszczepić w niej chęć czytania i mam nadzieję ze tak zostanie na zawsze….:)
Książki – ich czytanie i oglądanie to nasza codzienność i rzecz zupełnie naturalna. Moja córka ma 8 miesięcy, a na jej półce już spora biblioteczka. Jestem w siódmym niebie, bo zapowiada się na równie wielką fankę książek jak jej mama :) Rytuał czytania? Książki i książeczki towarzyszą nam cały dzień. Rano, gdy szykuję śniadanie córa “czyta” książki obrazkowe (kątem oka się zachwycam jak sama sobie strony przekręca!). W ciągu dnia córa przekłada, wertuje i “porządkuje” książeczki, a ja jej czytam (aktualnie na topie są te o zwierzątkach kiedy mogę jednocześnie naśladować cały zwierzyniec więc poza lektorem jestem krową, baranem, kogutem i jakie tylko tam gadziny jeszcze są). Wieczorem czytamy wiersze leżąc obie na plecach – ja czytam, a córa przekręca strony (ani się matka waż zrobić to sama, bo dostaniesz po rękach od dziecka! :)). A! no i bawimy się też w czytanie metodą Domana (lekko zmodyfikowaną, bo matka wie lepiej ;P). Mała śmieje się i bryka nogami jak tylko widzi, że karty ze słowami wyciągam :) To dla mnie dowód, że czytanie sprawia jej frajdę. I oby tak dalej – tym sposobem obie mamy radochę :) Książek nigdy za wiele. Jeszcze, jeszcze, jeszcze jedną!
Moja córka nie lubi jak jej czytam. Gdy tylko zaczynam głośno protestuje “nie czytaj”. Nie wiem jak to zmienić i boleję nad tym bardzo. Wszystko chce robić sama więc książki też sama ogląda. Chyba ją po prostu nauczę czytać.
Bardzo ciekawy post, długo na taki czekałam. Od zawsze uwielbiamy książki i mamy ich w domu mnóstwo – my z mężem swoje, dzieci swoje. Wieczorem nasz 2 – letni synek wybiera sobie książeczki, które chce, aby mu poczytać. Oczywiście tytuły są stałe i oscylują wokół koparek, ładowarek, walców, wywrotek, itp. Inna tematyka nie wchodzi w grę. Kładziemy się wszyscy do łóżka (mamy jeszcze 10-miesięczną córeczkę), a mąż czyta. Mamy książkę o koparce Boba Budowniczego, którą czytamy od kilku miesięcy po parę razy dziennie. Tekstu w niej łącznie 10 zdań, znam ją już na pamięć, (w środku nocy wyrwana ze snu powtórzę bez problemu), ale czego się nie robi dla dziecka. Gdy mąż przysypia, synek woła, żeby czytał dalej. Nasza córeczka w tym czasie już zasypia, a ja leżę i patrzę, jak moje dziecko przeżywa każdą stronę książki. Uwielbiam te wieczory i wiem, że to będzie nasz codzienny rytuał.
U nas wieczorne czytanie może nie mieć końca (czego się nie robi między innymi żeby nie iść jeszcze spać). Nasza prawie 2,5-roczna córcia po kąpieli i kolacji dosłownie obkłada się książeczkami w swoim łóżku i każe sobie czytać…najlepiej wszystkie na raz :-) Ograniczamy się do kilku, żeby nas straszetne godziny nocne nie zastały, po czym malutka zawsze jeszcze czyta sama zanim zaśnie. Nie trwa to długo, bo po kilku minutach musimy te wszystkie książeczki wyjmowac spod niej, spod kołderki i poduszki (a wiadomo ze szkoły, że nauka najlepiej do głowy wchodzi jak się książkę pod poduszkę włoży):-) ale co się w międzyczasie nasłuchamy z pokoju obok….bezcenne historie…i z jakim zaangażowaniem opowiadane. O przepraszam…czytane przecież. Wszyscy uwielbiamy te nasze czytania wspólne i z jaką zarazem korzyścią dla…rosnącej w brzuszku dzidzi <3
W naszej rodzinie rytuał czytania istnieje już od dawna. Moja trzyletnia Zuzia sięga już po całkiem poważne pozycje: Brzechwę, Wandę Chotomską, czy Astrid Lindgren, natomiast pięciomiesięczny Antoś ma w spadku dosyć pokaźną bibliotekę po starszej siostrze, ale na razie fascynują go książki szeleszczące, grające no i przede wszystkim takie, które da się włożyć do buzi ;) wieczorem po kąpieli siadamy wszysy we trójkę na łóżku Zuzia przynosi kilka książek i je czytamy, Antoś w tym czasie trochę słucha, a trochę konsumuje swoje książki. Później, gdy dzieci są już zmęczone, kładą się na łóżku, a ja wyciągam swoją lekturę, czasem Zuzia prosi o przeczytanie fragmentu, czasem pyta o czym to jest ?, a czasem po prostu padają jak mopsy, a ja siedzę zaczynaja w swoim świecie na ich łóżku. Czytanie u nas w domu jest rzeczą tak naturalną jak oddychanie :) wszędzie pełno książek w różnych językach, niektóre mają aż poprzecierane rogi od kartkowania. Moja praca polega też na tym, że wciąż coś czytam, także książki dla dzieci to normalka:) czasem wręcz Zuzia dziwi się, że jej rówieśnicy z osiedla nie mają żadnych książek, za to dużo lal lub aut :) pozdrawiamy z zaczytanego południa PL
Jestem Włoszką, ale mieszkam w Polsce od 10 lat z mężem, Polak, dla którego zdradziłam Włochy ;). Mamy 3 dzieci. Kiedy byłam w ciążę pierwszym dzieckiem, pojechałam do domu i wrociłam z walizką pelną książek, moje z dzieciństwa. Zapomniałam o nich i zapomniałam, jak mój tata czytał mi codziennie wieczorem. Wszystko tak magicznie wrócił jak zobaczyłam te książki! To były fantastyczne momenty… I chcę, żeby moje dzieci też miały takie “magic moments”. Dlatego im czytam.
Nasz dwulatek Jasio uwielbia książki. Co wieczór czytamy mu przed snem-na zmianę z mężem. Wybiera sobie książkę, najczęściej są to wiersze Brzechwy, Rymowanki a ostatnio książki z serii Tupcio Chrupcio ( o małej myszce) i wydaje nam komendę “mówić”! No i czytamy-Jasio zna na pamięć więc dopowiada albo nas poprawia:) no i po przeczytaniu jest “Jecie jaź”- czyli jeszcze raz:) ulubione wierszyki Jasia to :CHOLY KOTEK, O TEFKU ( Stefek Burczymucha) O GAWŁU ( Paweł i Gaweł), O MAPKU(Malpa w kąpieli), Na straganie, Jajko, Pomidor-to Brzechwy. Ostatnio Jego ulubionym powiedzonkiem jest A TO FELEL WESTCHNAL SELEL:) najważniejsze to zaszczepić w dziecku miłość do książek! I staramy się to robić. Ja również lubię czytać, mąż trochę mniej:) ale nasz syn zdecydowanie zapałał miłością do książek! Oby to była miłość odwzajemniona! Na razie to my proponujemy Mu książki, potem sam będzie je sobie wybierał- juz czekamy na pierwsza wspólna wizytę w ksiegarni!oprócz wieczornego rytuału czytamy tez w ciagu dnia.
Ja książki uwielbiam, chociaż trochę ciężej wygospodarować na nie czas, ale jakoś się udaje:) Na szczęście zaraziłam 2,5letnią Basię miłością do nich.
“Mama, Tata jeśce bajka. Ty mas tutaj o Peppie, Kajtusiu, Basi i Franku itp…a ja mam sioją. Potem się mieniamy ( wymieniamy). Juś koniec? Jeśce jedną, nie dwie, tsy, pięć. Nie chcę iść spać. Cytamy!!!” – rytuał wygląda więc właśnie tak, a córeczka zna na pamięć nie tylko wierszyki, ale też treść kilkunastu książek :) I co widzę i mnie najbardziej cieszy to fakt, że używa coraz więcej słownictwa właśnie zaczerpniętego z książek! A bawiąc się lalkami, misiami, częto mówi do nich tekstami z książek. Jako że komentarz pod konkursem z Mc’Donalda zakończę to tak: i’m lovin’ it!!!!
Mój synek ma roczek, codziennie wieczorem przed snem czytam lub recytuję mu wiersze Brzechwy (większość już znam na pamięć), czasami gdy w samochodzie mu się nudzi, zaczynam recytować i od razu poprawia mu się humor. Uwielbia rymowanki, od urodzenia czytałam mu wierszyki lub śpiewałam piosenki, a efekty są już widoczne – w wieku 13 miesięcy mówi już całkiem sporo :)
Mój synek ma 16 miesięcy. Jest bardzo mądry i bardzo szybko się uczy (wiadomo jak każda matka chwali swe dziecię). Najwięcej posiadamy książeczek o zwierzątkach, ale i pojazdach oraz innych. Mój malutki zawsze jak chce posiedzieć i pooglądać z mamą książeczkę ciągnie mnie z kuchni za spodnie, pokazuje swoim paluszkiem na swój pokój i leci do niego wybrać książeczkę. Ja w tym czasie siadam na dywanie…ale hola hola muszę usiąść odpowiednio ;) tak aby Michaś mógł również usiąść na nim i oprzeć się o mnie. Jeśli usiądę nie tak to mnie poprawia. Potem synek pokazuje mi co widzi na każdym obrazku, jak znajdzie jakieś zwierzątko, które zna i posiadamy je w innej wersji np. naklejki na ścianie, pluszaki to pokazuje, przynosi mi je bądź naśladuje dźwięki jakie wydają np. autko bruuum ;) Ach kocham tego mojego szkraba :)) Pozdrawiam
Codziennie rano, kiedy tylko Kornelka wstanie z łóźka, przychodzi do mnie z jedną ze swoich trzech ulubionych książeczek o zwierzętach. Razem je oglądamy, naśladujemy bohaterów, pokazujemy gdzie mają oczy, nos, czytamy wierszyki. W ciągu dnia Kornelka lubi “czytać” swoim lalkom, przed snem również obowiązkowa lektura. Najbardziej jednak sprawdza się dziadzia, kiedy tylko go odwiedzamy, Kornelka wskakuje mu na kolana i czytają- o zwierzątkach, a jakby inaczej ;-)
U nas czytam niestety tylko ja, bo tatus jedyne co czyta to wiadomosci sportowe w necie :( ale moja prawie 3 roczna coreczka uwielbia ksiazeczki, ulotki i wszystko co mama jej czyta, lacznie z rachunkami fiskalnymi…. ! Przy kazdej okazji prosi o czytanie :) Przed snem czytam jej tylko w weekendy bo w tygodniu to tata ja kladzie spac, ja jestem w pracy 16-20. Za kazdym razem jak jestesmy w Polsce to kupujemy jakies ksiazeczki, znaczy ja kupuje :P albo babcie :) Mamy mnostwo ksiazeczek po angielsku, ale to nie samo :P jej ulubiona “krolewna sniezka” ktora katujemy za KAZDYM razem przy okazi reszty jest po angielsku, ale ja ja czytam “po polsku” :) nie moge sie doczekac jak Ola sama nauczy sie czytac i zauwazy ze to ksiazeczka nie po polsku :P tak czy inaczej polskie ksiazeczki to dla nas skarby i jak tylko sie da to o nie sie domagamy od bliskich :)
Czytamy i to dużo. Ja czytam, mąż czyta, Młody “cyta”, a Kropka.. póki co głównie pochłania książki dosłownie przeżuwając każdą stronę. Wieczorem nieźle się czasem musimy nagadać, by wreszcie maluch położył się spać. Ostatnio na topie jest “Poczytaj mi mamo” z wydawnictwa NK. Codziennie słyszę “Mamo cytaj, cytaj o jujach! (rurach)” albo “o kamelełonie” lub “łyżeczce”i tak dalej, i tak dalej. Niesamowite jak dużo dzieci uczą się z książek! Wszystkie super hiper wypasione zabawki są oczywiście fajne, ale książki są nie do przecenienia- dzieci chłoną, po prostu chłoną treść, nawet jeśli mają problem z kontekstem, to po jakimś czasie go odkrywają.. i wtedy dopiero pojawia się fajna mina – gdy ta “lampka” w głowie się zapala , że “przecież ja to znam! z książki!”. Uwielbiam to, wtedy czuję, że ta fortuna wydana na górę makulatury w dziecięcym pokoju to dobrze spożytkowane finanse :)
Pozdrawiam
O książkach, które będziemy czytać wieczorem, rozmawiam z córką już rano w drodze do przedszkola. Umawiamy się na konkretne tytuły, negocjujemy liczbę stron lub rozdziałów, zastanawiamy się nad kolejnymi książkami, które powinny trafić do naszej domowej biblioteczki.
A kiedy w końcu nadchodzi wieczór, zaczyna się magia. Pachnąca po kąpieli córka czeka już na mnie w swoim łóżku a ja w pośpiechu zbieram z podłogi rozrzucone ubrania, dokręcam krany w łazience, uzupełniam zapas wody do picia, zaciągam rolety w oknach i zapalam lampkę nocną. Jestem gotowa.
Z półki z książkami wyciągam mały mosiężny dzwoneczek, który nie wiem jakim cudem zachował się z jeszcze z czasów mojego dzieciństwa i cichutko nim potrząsam.
— Kto ma dziś ochotę na bajkę? — pytam.
— Ja! Ja mam! — dobiega mnie spod kołdry głos córeczki.
Nasz prywatny rytuał czytania właśnie wjechał na odpowiedni tor.
Czasami wprowadzam córkę w nastrój, opowiadając jej pokrótce o książce, którą zamierzam przeczytać, ale zawsze przerywam w najciekawszym momencie i pytam, jak według niej historia może potoczyć się dalej. Wymyślanie bardziej lub mniej prawdopodobnych alternatywnych zakończeń jest doskonałą rozgrzewka dla wyobraźni!
Innym razem z wyprzedzeniem przygotowuję drobne rekwizyty, które później wyciągam z zanadrza niczym magik białe króliki z cylindra: a to papierową koronę, a to pluszowego lisa a to figurkę smoka i pytam córkę, czy domyśla się, jaką opowieść zamierzam jej przeczytać. Takie niespodzianki dodatkowo rozbudzają ciekawość córki i sprawiają, że wieczór staje się jeszcze bardziej wyjątkowy.
Chociaż nie skończyłam żadnej szkoły aktorskiej, na potrzeby wieczornego czytania “małych książek” wcielam się w wiele postaci. Jako królewna mówię delikatnym słodkim głosikiem, kiedy jestem babcią głos mi się nieco załamuje, ale potrafię też grzmieć donośnie jak mężny rycerz i umiem wyć tak straszliwie i przekonująco, że… córka od kilku dni nie ma ochoty na słuchanie bajki o “Wilku i siedmiu koźlątkach”.
#jasięniechwalęjapoprostumamtalent #taksięminąćzpowołaniem #dzieckuśniąsięwilkiponocach
Uwielbiam budować napięcie i wzbogacać proste opisy o efekty onomatopeiczne. Stukam w wezgłowie łóżka, kiedy w książce bohater puka do drzwi, wiercę się na łóżku, żeby jak najlepiej oddać skrzypienie kół wozu, śpiewam, kiedy postać nuci coś wesoło pod nosem, dodaję od siebie “bim bam”, kiedy dzwony biją na północ. Wiem, że na mojej córce robi to duże wrażenie, bo kiedy czasem zerkam na nią ukradkiem zza książki, ma oczy i buzię szeroko otwarte w niemym zachwycie:)
Zdarza mi się przy kolejnej lekturze tej samej bajki celowo przekręcać niektóre wyrazy, żeby zachęcić córkę do aktywnego słuchania i wyrażania protestów i oburzenia, kiedy zamiast Kopciuszka pojawia się Kapciuszek a zamiast Czerwonego Kapturka do babci idzie Czerwcowy Knurek. Innym razem opuszczam pewne charakterystyczne słowa i czekam, aż córka sama je dopowie. Taka jest wtedy z siebie zadowolona!
***
Lubię myśleć o sobie jako mamie czarodziejce, która każdego wieczora uprawia domową magię. Mam nadzieję, że po latach, kiedy moja córka będzie już całkiem dorosła, przypomni sobie wieczorne rytuały z dzieciństwa, które sprawiały, że czytanie było tak wyjątkowym doświadczeniem i… zaczaruje w podobny sposób dzieciństwo swoich dzieci.
pieknie :)
u nas tradycja czytania sięga wielu pokoleń wstecz- książki czytał z umiłowaniem pradziadek, dziadek i babcia i mama od czasu, gdy pokochała czytanie też; książki są bardzo ważnym elementem w naszej rodzinie, te najcenniejsze przechodzą z pokolenia na pokolenie, klasyka przecież nigdy się nie starzeje, a i niektóre pozycje, jak np wszystkie tomy “Ani z Zielonego Wzgórza” czy Baśnie Andersena pamiętające moje dzieciństwo czekają na moją córeczkę
z moją 2,10 latką czytamy codziennie, rytuały z tym związane są różne, uwarunkowane od pory dnia- w ciągu dnia bowiem książka jest świetnym pretekstem do rozmów, długiego analizowania ilustracji, wymyślania własnych historii bohaterów przeczytanej bajeczki; wieczorem zaś, to element obowiązkowy każdego usypiania, książka, historia, opowiadanie tam zawarte przede wszystkim służy wyciszeniu, błogiemu oddaniu się snu, czytanie jest więc w półmroku, gdy Mała leży w łóżeczku z nierozłącznym królikiem
Chciałam, zeby synek pokochal ksiazki i sie udalo. Czytamy od poczatku jego istnienia i obiecnie ma 20 miesiecy i ksiazka jest obecna codziennie o kazdej porze dnia. Czytamy w ramach zabawy, relaksu, pocieszenia… Jednym slowem ksiazka dobra na wszystko, wygrywa z kazda zabawa, zabawka i ipadem tez;). A wieczorem codziennie pod poduszka mama ukrywa jakas ksiazka i mimo ze synek zna je doskonale to codziennie podnoszac poduszke wydaje okrzyk radosci, a ja sie smieje ze u nas codziennie jakby byl Mikolaj:) poza ksiazkami dla dzieci chetnie “czytane” sa takze nasze przewodniki, a co do ulotek, dzis w czasie kolacji synek przestudiowal katalog z kapciami dla dzieci:)
Ja odziedziczyłam miłość do książek po moim tacie, a moja córka po mnie. Już od niemowlaka była zaznajomiona z książkami. Dziś ma 4 latka i książki uwielbia.
Nie ma opcji żeby poszła spać bez czytania bajek. Co wieczór negocjuje ze mną ilość bajek do przeczytania. Nie ma też szans żeby zasnęła przy czytaniu, to się jej nie zdarza więc ilość bajek musi być negocjowana bo pół nocy bym musiała czytać :) Ma już swoją sporą kolekcję książek ale w większości zna mnóstwo bajek na pamięć i coraz częściej ona ,,czyta” mi.
Od ponad pół roku chodzi ze mną regularnie co 2-3 tygodnie do biblioteki gdzie sama wypożycza książki dla siebie. Przy tym jest w naszej bibliotece najmłodszą czytelniczką. Zawsze wracamy do domu z kilkoma pozycjami. Część książek jest dla mnie i część dla niej. Cieszę się ogromnie, że udało mi się zaszczepić w córce miłość do książek bo nic tak nie rozwija wyobraźni jak czytanie.
Książki to nasza choroba rodzinna ;) Mogę iść spać po 1.00 w nocy ale muszę dokończyć rozpoczęty wątek w książce, mąż również. Miłość do książek przekazali nam nasi rodzice własnym przykładem i ją również my chcielibyśmy przekazać naszym córeczkom. Książki to jest to, czego nie może u nas zabraknąć podczas “prezentowego” święta i jest to stały oraz zawsze pewny element wyposażenia naszego domu, wycieczki do babci czy większej wyprawy. Nasze dziewczynki pokochały zatem książki od samego początku, bo … nie miały innego wyjścia ;) Młodsza, Lenka o każdej godzinie dnia woła “”ata, ata” to znaczy czytamy mamo lub tato a Weronika sama dopomina się o wizyty w bibliotece.
Nasz rytuał w czytaniu książek ? Każdy wolny dzień rozpoczynamy od książki – to dziewczynki z wybranymi książeczkami przybiegają do naszego łóżka. Wskakują pod kołdrę , wtulają się w nas i pokazują co tym razem przyniosły. Wtedy razem śledzimy losy ulubionych bohaterów – mistrzem w naśladowaniu głosów kolejnych postaci jest oczywiście tata. Dziewczynki śmieją się spoglądając na miny taty i z uwagą słuchając jego głosu czy to na pewno On. Po chwili jednak przychodzi powaga i dziewczynki a ja z nimi z wielkim przejęciem słuchają czytanej opowieści. Podobnie wyglądają nasze wieczory dnia codziennego – jednak tym razem czytamy w pokoiku dziewczynek a pałeczkę w czytaniu przejmuję ja. Po książki dziewczynki sięgają także w ciągu dnia – co nas cieszy, bardzo!
Mój starszy synek ma 6 lat. Tak jak zmieniał się on z niemowlaczka do chłopca tak też zmieniało się nasze czytanie. Do brzucha nie czytałam, czytałam sobie, on mógł jedynie odczuć spokój i wyciszenie mamusi. Tak. Wtedy czytałam dużo. Wracałam z pracy, jadłam po czym zalegałam na ukochanej otomanie i czytałam albo słuchałam płyty(z uporem maniaka prawie całą ciąże tylko jedną płytę SDM – do dziś niewytłumaczalne). Czytanie było moim odpoczynkiem, rytuałem z herbatą i kocem bez względu na temperaturę otoczenia. Gdy zostałam mamą wszelkie próby czytania kończyły się drzemką, poranną,wieczorną, jakąkolwiek. Sytuacja zaczęła się zmieniać na korzyść, gdy synek zaczął interesować się książeczkami. Zaczynaliśmy od dwuwersówek w twardych oprawach, o kształtach zwierzątek itp.,potem rzepki, lokomotywy, ukochane ptasie radio, radijo…….Z książeczkami spędzaliśmy całe dnie, gdzie się tylko dało wymyślałam gesty, miny, ukłony a on naśladował. Na drugą gwiazdkę dostał ogromny stos twardych książeczek przewiązany czerwoną kokardą. I nic więcej. A radość i mina półtoraroczniaka nieziemska. Później czas książeczkowy malał na rzecz innych zabaw i spalania energii, ale zawsze był i zawsze w ciągu dnia. Nigdy wieczorem. Ciekawostka – nigdy nie chciał bajek, baśni. Przekorna dusza. A kupiliśmy perskie, chińskie, najpiękniejsze baśnie itp. Więc czytaliśmy głównie wiersze (pięknie wydana kraina wierszy od babci), opowiadania, przygody itp. a tomy bajek odkładałam na wyższe półki. Prawie codziennie kartkowaliśmy atlas zwierząt z info np. słoń indyjski , nie żyje u nas, lew – nie żyje u nas, niedźwiedź brunatny żyje u nas i tak dalej….. 538 stron (tak też się uśmiecham – efekt? 3,5 latek w szatni w przedszkolu w dniu kiedy mieli angielski – mamusiu jak jest po angielsku szop -yyyy nie wiem synku ale sprawdzę w słowniku i ci powiem, kiwa głową ze zrozumieniem po czym dodaje – a kuna? – odpadłam) .Jak szedł spać mówił – mamusiu nic nie mów, łapał za szyje, “przytwierdzał “do poduszki i nim zdążyłam doliczyć do 10 spał. Czasem mówiłam – no to może ci chociaż zaśpiewam i czasem śpiewałam. Dzienne czytanie zmieniło się w wieczorne około czwartych urodzin i trwa do nadal. To coś na co czeka i karą byłoby gdyby przepadło. Nawet jak bardzo, bardzo nie ma czasu to chociaż jedna stronka, ale jest. Czytamy o dinozaurach, kosmosie, o farmie, zwierzętach leśnych i ptakach, czytamy na zmianę z mężem, a czasem wszyscy razem leżąc na naszym wielkim materacu w sypialni. Hit ostatnich dni – my czytamy – on siedzi w norce pod kołdrą.Od dwóch lat chodzimy do biblioteki, gdzie z wielkim zapałem wyciąga z regałów i odkłada i znów wyciąga książki, ale najchętniej te dla …maluchów. Stąd nasza niepisana umowa – dwie książeczki wybiera sam, trzecią ja, żeby było co poczytać. Od jakiegoś czasu umowa się zmieniła, wybiera jedną dla siebie, drugą dla naszego roczniaka – to jego pomysł, trzecią ja, żeby było co poczytać. W książki zaopatruje nas również babcia-polonistka. Jesteśmy na świeżo po Bullerbyn-UKOCHANE nie tylko przez starszaka ale i przez nas i po Akademii i Podróżach Pana Kleksa. Te ostatnie momentami trudne jak na sześciolatka (lektura w czwartej klasie)ale nie chciał przerwać ( a będzie dziś kleksowanko?)A i nie ma mowy o zasypianiu przy czytaniu. Młodszy synek(roczniak) od kilku dni jak dorwie książeczkę pędzi do nas i kiwa główką, a raczej całym sobą zanim zdążymy zapytać – poczytamy książeczkę? Wtedy momentalnie zjawia się starszy i czworo oczu wpatrzonych we mnie albo w męża daje nadzieję że będą, będą czytać. Baśnie nadal “nie zeszły” do nas, mój rytuał na razie nie powrócił. Mąż może czytać byle gdzie, więc czyta w autobusie, czekając na synka na zajęciach albo w wakacje wstając o dziwnych porach. A ja już czekam na te 538 stron zwierzątek a moja lektura? Może jak młodszy pójdzie do przedszkola, ja wrócę do pracy, a po pracy ….. otomanka, kocyk, herbatka ,książka……. taaaaak
czytam swojej corce odkad pojawila sie na swiecie. najpierw pokazywalam jej czarno-biale ksiazeczki, ktore stumuluja wzrok, a po paru mies.zaczelysmy przygode z przeroznymi ksiazkami. odkad Bianka skonczyla 6mies.zostala zapisana do biblioteki. ma swoja karte I regularnie (juz 14 mies.)odwiedzamy to miejsce. coreczka czuje sie fantastycznie w bibliotece! sama siada na podlodze I wybiera sobie ksiazki.
smialo moge stwierdzic, ze ksiazeczki to jej ukochana ”zabawka”. czytamy w ciagu dnia tak wiele razy, ze nie moge podac konkretnej liczby czy pory dnia.
ksiazki sa dla niej nieodzowna czescia zycia. wypozyczanie z biblioteki inspiruje mnie do kupowania jej pozycji, ktore naprawde jej sie podobaja.
kiedys bibliotekarka powiedziala, ze danie dziecku szansy pokochania ksiazek to jedna z najlepszych mozliwosci jaka dalam Biance.
U nas książka gościła od zawsze. Czytamy rano, w ciagu dnia, wieczorem. Nawet w nocy niekiedy zdarza sie, że córka się przebudzi i prosi ,,mamo citaj,,. Ostatnio, aby trochę oszczędzić matczyny portfel ;), zaczęłyśmy wypożyczać książki z biblioteki. Każda wycieczka do biblioteki jest prawdziwą ucztą dla 2,5 latki :) , a biblioteka ta jest bardzo tolerancyjna :D Szczególny rytuał jest podczas czytania wieczornego: ta sama poduszka każdego wieczoru, to samo miejsce na łóżku i kilka…naście książek przyniesionych przez córkę:)). Czytanie dziecku jest bezcenne (opinia niesponsorowana ;)).Jakieś dwa tygodnie temu, podczas wieczornego czytania, moja córka dała mi buziaka, zapytałam ją ,,Dlaczego dajesz mi buziaki?,, ona na to ,,Za to, że czytasz mi bajki,,. 2,5 letni trud matki został doceniony :))) Córce tak bardzo spodobała się moja rekacja na jej słowa (tysiące buziaków), że od tego dnia codziennie podczas wieczornego czytania daje mi buziaka, a później odbywamy ten sam dialog :)))
Dzieci większego wyboru nie mają, moje wykształcenie jest silnie książkowe, więc gdy Wiktor skończył siedem miesięcy, pierwszy raz wybraliśmy się do księgarni. Wybrałam kilka pozycji w porozumieniu z pociechą, wybraliśmy książki krótkie tekturowe, z wyraźnymi, prostymi obrazkami. Niektóre książeczki z tej wyprawy żyją do dnia dzisiejszego, kilka z nich jest w stanie opłakanym, ale trzymamy na półce z sentymentu, aby móc sobie powiedzieć od czasu do czasu: zobacz to Twoja pierwsza książeczka:). No i potem to wiadomo, żal nie wejść jak po drodze jest księgarnia;) Tym bardziej, że fascynacja książka była u starszego synka ogromna od niemowlęcia. Nadal jestem w szoku,jak sobie to przypomnę:)!!Wiktor teraz ma ponad 4 lata i woli dłuższe pozycje, dlatego często nawiedzamy bibliotekę i wypożyczamy, niestety te dłuższe książeczki są ciut za drogie. Ale nie oszukujmy się, to nie może nam zawęzić horyzontów. Biblioteki są dobrze zaopatrzone (niektóre!) w literaturę dziecięcą i zachęcam do takich wycieczek, tym bardziej, że zima i wieczory długie. No i to wrażenie, tyle książek! Młodszy synek wybitnym czytelnikiem nie jest, chyba ten z typu Brzechwa wielkim poetą był i następna pozycja, proszę, hehehe. Ale nie traćmy nadziei:)))Próbujemy go ucywilizować. Wieczorem po kąpieli, w piżamach, siadamy lub się kładziemy do łóżka i czytamy, Dominik też czasem posłucha, ale najczęściej bierze książkę o zwierzątkach, czy też pojazdach i ogląda obrazki, mrucząc pod nosem: bruuumm, bruuum. A Wiktor słucha, słucha… A za oknem szumi las… w którym mieszkają, ma się rozumieć, krasnoludki, jak z Królewny Śnieżki. :)A potem mówimy sobie przed snem: przyjemnych marzeń… Bo jak mogą być nieprzyjemne po takim bajkowym wieczorze w ramionach taty lub mamy:)))
U nas troche podobnie jak u Ciebie! Z mlodszymtez bylo czytalam juz do brzucha… teraz ma 2,5 i na siwcie pojawila sie Pyza. Starszm sie klasc ja obok jak czytam starszakow,i ale szczerze to mam czasami wyrzuty, ze dla mlodego czytalam wiecej!
Wiem ze moje dzeciaki tez kochaja ksiazki juz teraz mlody pokazuje swoje ksiazeczki dla Pyzy… a czarno biala lektura to juz wogole (oddal jej “swoje” zbiory).
Pozdrawiam
Jestem za czytaniem dzieciom, ale wczoraj obejrzałam z mężem “Super Size Me” i nie mogę patrzeć jak firma Mc Donalds angażuje się w akcje społeczne, które dotyczą dzieci. Zestawy Happy Meal, place zabaw i reklamy skierowane do najmłodszych, by wraz z rodzicami stołowały się w ich “restauracjach”. To jakaś paranoja. Powinniśmy wystrzegać nasze maluchy przed miejscami, które nie oferują w swoim menu nic wartościowego, a wyrabiają nawyk “wycieczek rodzinnych” w ich progi. Łatwo zmanipulować maluchy, ale to do nas powinno nalezec ostateczne slowo i nie pokazywac firmy reprezentujacej smieciowe jedzenie w dobrym swietle, tak jak tego by sobie zyczyli.
W naszym domu czytanie jest tak samo naturalne jak oddychanie hehe. Mógłbym opowiedzieć o naszych codziennym wylegiwaniu się na włochatym dywanie z książką w ręku albo o rodzinnym czytaniu na role gdzie mama jest księżniczką a tata złym wilkiem (swoją drogą ciekawe czemu ja zawsze dostają rolę czarnego charakteru…). Mogę też przytoczyć wiele historii jak to moja prawie 2-letnia córka żądała wręcz, żeby jej czytać książki. Kiedyś np. przyszła do mnie ciągnąc przez cały pokój wielkie tomisko. Jak już dotarła do kanapy zmachana ledwo dając radę unieść pokaźną księgę, dźgnęła mnie swym małym paluchem i władczym głosem rzekła: “citaj mnie…juź!” Tak dla ścisłości wielką księgą, którą przyniosła była “Psychologia i życie” Zimbardo. No ale cóż… czytaliśmy :) Wiele o czytaniu w naszym domu mógłbym pisać ale przy tej okazji chciałbym podzielić się z Wami innym czytelniczym rytuałem naszej rodziny. Otóż mamy to szczęście, że mieszkamy w okolicy, która sprzyja czytaniu. Mamy np. widok z okna na księgarnię :) a ulicę obok znajduje się biblioteka. Biblioteka ta jest nie zwykła, bo pracuje tam ciocia Basia książkowa. W każde piątkowe popołudnie u cioci Basi książkowej odbywa się magiczne spotkanie dla dzieci. Pół naszego osiedla w wieku lat kilku wraz z rodzicami przychodzi tam słuchać bajek. Ciosia Basia książkowa czyta i czyta i czyta…a czyta tak pięknie, że nie sposób jest książek, które czyta nie kochać. Tym właśnie rytuałem czytelniczym, naszą ciocią Basią książkową chciałem się podzielić. Oby i Wasze dzieci spotkały na swojej drodze kogoś, kto w tak piękny sposób potrafi zaszczepić miłość do książek. Pozdrawiam książkowe mole!
czytanie rozwija, to udowodnione, dlatego podpisuję się pod tym, że warto poświęcić zawsze trochę czasu dla dziecka w tej formie
http://youbeefashion.blogspot.com/
Hmm rytuał pewnie w każdej czytającej rodzinie wygląda podobnie, kąpiel, pidżamka i dłuuuugie wybieranie na której bajce ma się skończyć dzień. Zawsze to było tak, że czytaliśmy Zuzi z tatkiem na zmianę, jednak od niedawna córa upierała się żebyśmy czytali całą rodzinką. Wszystko było pięknie ładnie w tygodniu gdy była moja kolej, bajka, buziaczek i spać (pomijam to, że pierwszy zazwyczaj zasypiał Tatuś:)). Jednak największe było moje zdziwienie gdy w Tatkowym tygodniu podczas czytania Zuza ciągle się wierciła i mówiła „patrz mama, patrz”, nie wiedziałam za bardzo o co chodzi więc przyglądałam się z lekkim zdenerwowaniem i zdziwieniem że nie słucha bajek, nagle przekonałam się co chciała mi pokazać!! „Tatuś już pii!!”.O tak! tatuś niespodziewanie sobie kimnął! Okazało się, że zasypia zawsze pierwszy, nawet wtedy kiedy to On jest czytającym :) Oj ile było przy tym śmiechu to nie da się opisać, a co najlepsze, biedny śpioszek wypierał się że wcale nie spał bo zna nawet zakończenie!! :)
Teraz już wiemy skąd ten niedosyt książkowy w mojej Zuzi :)
a najlepszym podsumowaniem opowieści jest od dziecka nucona kołysanka:
„A gdy rano przyjdzie świt, Księżycowi będzie wstyd, że On zasnął a nie Ty…”
Codziennie wieczorem po kąpieli i mleczku mój 2,5 letni synek kładzie się do łóżeczka i prosi o bajkę. Codziennie czytamy coś innego ale raczej nie wiersze tylko dłuższe opowiadania podczas których Wiktorek usypia i mam nadzieję, że śnią mu się dzięki tym bajkom piękne sny pełne przygód.
Pszczółka (12msc) nie należy do dzieci, które usiedzi długo w jednym miejscu, jednak jesli chodź o jej ulubione książeczki interaktywne z odgłosami zwierząt to wygląda to tak: Biorę Maję na kolana i strona po stronie wertujemy strony zaczynając od pieska Apsika kończąc na kotku Karolku❤ jest to jedyna książeczka która zatrzymuje Pszczółkę w jednym miejscu na troche więcej niż 5 min.
W mojej rodzinie rytuał czytania książek wygląda następująco:
– książeczki dziecka leżą ułożone na wyciągnięcie ręki malucha (półka na ziemi) i nasz roczniak może po nie sięgać, kiedy tylko chce. Sięga po nie kilka razy dziennie i zawsze oceniam, czy w danym momencie życzy sobie w ciszy popatrzeć na obrazki, powciskać przyciski w książkach sonorycznych (które polecam każdemu rodzicowi dzieci w okolicy roczku), czy też ma ochotę, żebym podeszła i poczytała/poopowiadała, co jest na obrazkach;
– 80% czasu, gdy mój maluch bawi się bez mojej pomocy, ja spędzam na czytaniu czasopism lub książek. Siedzę wtedy zwykle na ziemi i synek może do mnie podejść w dowolnej chwili. Jeśli interesuje go to, co czytam, zawsze daję mu książkę lub czasopismo do ręki, wertujemy strony lub zaczynam czytać na głos;
– w ważnych momentach lub kamieniach milowych wychowania i rozwoju zawsze towarzyszy nam książka. Na przykład podczas nauki odpieluchowania czytaliśmy książkę “Ja już potrafię”. Podczas świąt Bożego Narodzenia czytamy książeczkę o świętach itp. Mój synek jest jeszcze mały, ale wraz ze starszym siostrzeńcem czytaliśmy też książki o myciu zębów, pójściu do przedszkola, przechodzeniu przez ulicę itp. Książki służą nam za wprowadzenie nowego tematu, zwyczaju – przygotowania do nowych sytuacji;
– do rytuału w mojej rodzinie zalicza się również czytanie przez rodziców dla siebie. Mój mąż nie wyobraża sobie kąpieli w wannie bez książki, ja z kolei czytam przed snem i w trakcie samodzielnej zabawy mojego synka.
Dom bez książek to nie dom:)
Moje dzieci kochają książki. Em musi mieć czytane chyba że czyta sobie z pamięci to wtedy nie ma opcji bym zbliżyła się do książki. A Amelka 7 latka pochłania tygodniowo 12-14 grubasów. Czyta na lekcjach (bo w klasie uczą się literek dopiero), czyta po szkole, czyta do snu. Taki sam szał jak pamiętam u siebie:)
Nasz rytuał czytania zaczyna się już koło godziny 17 gdyż czytamy minimum 2 razy dziennie. Najpierw są to książeczki najczęściej z naklejkami, gdzie oprócz pięknych historyjek są również zadania do rozwiązywania :) Uwielbiam obserwować jak moja córeczka, która ma już 5 latek i sama zaczyna czytać rozwija się i lgnie do książek tak jak jej mama :) Potem jest kolacyjka, kąpiel, mały masażyk i oczywiście musowo książka na dobranoc. “Bez czytania nie ma spania” :) Tak zawsze mówi moja Julcia. Sama wybiera książeczki, które danego dnia będziemy czytać. A jej ulubione to oczywiście historie o księżniczkach i przygody zwierzątek. Zasiadamy więc w wielkim bujanym fotelu w otoczeniu wielkiej biblioteczki, na której zgromadzone są stosy książek należących od pokoleń do naszej rodziny: tak, w moim domu są same mole książkowe :P … i przenosimy się w świat bajek i marzeń. Delektujemy się każdym słowem i chłoniemy każdą ilustrację. Przenosimy się w piękny świat, gdzie dobro zawsze wygrywa ze złem, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie zatracamy się na długie godziny… Także Kochani Rodzice!!! Rozwijamy w naszych dzieciach miłość do czytania i książek, a zapewniam Was, że będę Wam one za to bardzo wdzięczne w przyszłości.Książki uczą, nie tylko literek ale przede wszystkim życia <3
U nas codziennie przed snem Tata czyta córci (2, 5). Maja uwielbia klasykę. Sama wybiera co chce usłyszeć, już po wyjściu z łazienki krzyczy Bambo łobuzie, o chorym kotku albo Panu co szuka okularów.
W obecnej chwili jesteśmy na etapie śpiewania i mówienia wierszyków. Kąpiel, buteleczka i mamusia przytula śpiewając kołysanki :). Kocham śpiewać mojemu Robaczkowi! Patrzy na mnie swoimi błękitnymi oczkami i wkłada mi ręce do buzi. W ciągu dnia setki razy recytuję mu Tuwima czy Brzechwę czasem innych Polskich poetów. Filip w tej chwili książki traktuje jak drugie śniadanko. Mamy kilka takich, które są dostosowane do jego wieku i śmiało mogą lądować w jego buzi. Wiem, że będę robić wiele aby mój Młodzieniec pokochał czytanie.
U mnie w domu rytuałów czytania nie było bo czytało się od zawsze i wszędzie. Jako mała dziewczynka dużo chorowałam i rodzice często jeździli ze mną po lekarzach. Ja z dumą nosiłam po poczekalni książeczki (przygotowane przez mamę dla zabicie czasu) i podsuwałam pacjentom, żeby mi czytali. Mama raczej śpiewała nam do snu lub sama wymyślała bajki. Książki były czytane jako nagroda za dobre sprawowanie. Kiedy byłam trochę starsza to książki musieli mi wyrywać z rąk bo chodziłam z nimi wszędzie! Piaskownica, łóżko, wanna, nawet na lekcjach potrafiłam w podręczniku schować ciekawsza książkę…
Wyobrażam sobie jak będzie wyglądał nasz rytuał czytania i uśmiecham się do siebie… Filip wybiera książeczkę, kładzie się do łóżka, opowiada mi przez chwilę co działo się u niego przez cały dzień i daje mi buziaka. Zaczynam czytać a mój synek wtula się we mnie :).
Jestem mama dwoch przedszkolakow, 5 latka i 1,5 rocznej coreczki, dzieci sa dlugo w przedszkolu okolo 17 wracamy do domu, po powrocie trzeba szybko przygotowac kolacje, pobawic sie z dziecmi umyc je… by nadmiernie nie “oglupiac”dzieci tv i nie ograniczac ich wyobrazni, wlaczamy czesto audiobooki dla dzieci, maluchy sie bawia, w czasie zabawy sluchaja lub klada sie i sluchaja bajek, to taki nasz pomysl, by nie przyzwyczajac dzieci do tv i by mogly sie rozwijac, rozszerzac swoja wyobraznie…, wieczorami juz chyba tradycyjnie jak w kazdej rodzinie byc powinno lub tez jest kladziemy sie w trojke, ja i dzieci, tata niestety dlugo pracuje i wieczorami bajki i buziak sa tylko od mamy, i czytamy ksiazeczki, z reguly wybiera jakas starszy synek, mala pije mleczko z butelki i jeszcze w trakcie czytania zasypia wtulona we mnie lub brata, czytamy bajke do konca, dzieci dostaja buziaczki, zycze slodkich snow wlaczamy lampke nocna, i przy dobrych wiatrach widzimy sie rano wyspani, przy gorszych mamy nocne spotkania :)
Czytanie to bardzo miło wspólnie spędzony czas. Mój Bartolini zasypia podczas czytania. Synek kładzie się w swoim łóżku, przytulamy się, “pocałowywujemy”:) i rozmawiamy o minionym dniu bądź o planach na następny. Potem ja siadam obok, trzymamy się za rączki i czytam mu bajeczkę na lepszy sen.
W ciągu dnia chociaż raz zaglądamy do książeczek, ale zazwyczaj nie czytamy. Tylko oglądamy, dotykamy, analizujemy obrazki, liczymy wszystko co się da :) Synuś sam zazwyczaj przynosi książeczki i to 3 na raz :D
Czytanie to bardzo dobry zwyczaj.
Pozdrawiamy :)
Rytuał oczywiście jest i u nas:) Po powrocie z pracy, potrzebuję chwilki dla siebie, aby naładować akumulatory. Siadam na podłodze w pokoju mojej córci z książką i czytam – maks 10 stron. Młoda w tym czasie się bawi, podaje mi kawę na niby i gotuje zupę. Kolejne krótkie zbliżenie z książką następuje podczas kąpieli córci. Ona myje misia, przelewa wodę i takie tam, a mama siedzi z książką na podłodze w łazience i czyta – maks 5 stron. Przed spaniem mama lub tata czytają Młodej. Majka kładzie na łóżku wszystkie swoje ulubione książeczki i codziennie to samo, w tej samej kolejności, z tymi samymi pytaniami “A po cio?”, “A dlaciego”, “Cio to?” itd. I co ważne – książeczka ratuje nas w dniach niejadka. Babcia czyta i pokazuje obrazki, a mama sprytnie i szybciutko pakuje zupkę do buzi:)
Dla mnie książki to podstawa każdego domu :) powiedz mi co czytasz a opowiem Ci kim jesteś ;) . Każdego wieczoru czytamy 3 bajki z serii “Mały chłopiec” a jak Seba jeszcze nie jest gotów do spania czytamy/układamy książeczkę z serii lego duplo “zrób to co ja” fantastycznie wycisza dziecko ,polecam . Z niecierpliwością czekam aż wkroczymy z Sebą w świat fantazji :) mój ulubiony :) i jakże różny od rzeczywistego ;). W moim rodzinnym domu zawsze dostawało się książkę pod choinkę i mam zamiar dalej podtrzymywać tą tradycję . Pozdrawiam
W naszym domu również celebrujemy wieczorne czytanie do poduchy. Wierzę, że bajki czytane mojemu trzylatkowi przenoszą go w kolorową krainę snów. Ostatnio rytuał zasypiania wygląda tak, że syn wybiera sobie książeczkę lub książki, które będziemy czytać (obecnie jest to Złota encyklopedia bajek, które jeszcze ja, jako mała dziewczynka otrzymałam w prezencie od swojej babci). Te bajki na dobranoc czytała mi moja mama, a teraz my z mężem kontynuujemy ten piękny zwyczaj. Z wybraną książką i obowiązkowo z latarką w dłoni kładziemy się do łóżka i rozpoczynamy wieczorne czytanie. Ubolewam nad tym, że ostatnio częściej mąż czyta naszemu synowi do snu, bo ja w tym czasie usypiam naszą 8 miesięczną córeczkę. Ja uwielbiam mu czytać, to świetna zabawa, zmieniam głos, intonuje, chcę by było ciekawiej. Ale książka to nie tylko wieczorne zasypianie, w ciągu dnia kilkakrotnie sięgamy po książeczki. Lubimy w ten sposób razem spędzać czas, to taka forma relaksu po wyczerpujących zabawach, kładziemy się na podłodze lub w namiocie, albo na kanapie i czytamy, oglądamy obrazki, czasem po kilka razy z rzędu jest to ta sama książka. Lokomotywę syn zna na pamięć tyle razy czytałam mu ją gdy córcia była jeszcze w brzuchu. Furorę zrobiły książki Herve Tulleta, mina mojego syna bezcenna. Cieszę się bo widzę że czytanie mu książek, sprawia synowi frajdę, widzę jak przeżywa losy bohaterów, te dziesiątki pytań zadawanych w trakcie czytania, albo mamo to nie tak jak coś specjalnie przekręcę, albo opuszczę fragment i poprawia mnie używając tych samych słów co w książce. Czytanie rozwija jego wyobraźnie,język i pamięć oraz rozbudza ciekawość świata. Teraz do czytania książek dołączyła młodsza pociecha, która póki co albo namiętnie obgryza książki, albo ciągnie za ruchome elementy, syn jej książki wyrywa, bo tak nie wolno, mała w płacz i awantura gotowa:) Ostatnio syn nie rozstaje się z książką którą ja czytam – zabiera ją ze sobą z pokoju do pokoju, czyta fragmenty młodszej siostrze ( jakieś śmieszne wymyślone historie ) i co najlepsze zasypia z tą książką wtulony tak jak w najulubieńszą maskotkę :)
To chyba miłość do książek zaszczepiona…
“Bez względu na to ile masz zajęć, najważniejszą rzeczą jaką możesz zrobić dla przyszłości swojego dziecka, oprócz okazywania mu miłości przez przytulanie jest codzienne głośne czytanie, oraz radykalne ograniczenie telewizji” – Jim Trelease
Ja sama od małego uwielbiam książki: oglądać, wąchać, przeglądać, prostować rogi, mieć je poukładane, zabierać ze sobą, jeśli np.szykuje się dłuższe posiedzenie w jakiejś poczekalni, wyszukiwać głównie na promocjach (kiedyś odwiedzałam biblioteki) i przede wszystkim czytać-aby się rozmarzyć, czegoś dowiedzieć, odpocząć czy szybko zasnąć ;)
Mojej Lence (obecnie 3,5-letniej) zapewniam kontakt z książką od zawsze. Najpierw były książeczki tylko obrazkowe, potem z krótkimi wierszykami, następnie z dłuższymi, krótkie opowiadania, a teraz dłuższe baśnie i bajeczki. Od czasu do czasu czytam jej wyświetlane dzięki prl-owskiej “Ani” bajki i wierszyki na ścianie.
Książeczki zajmują u niej najwięcej miejsca na półkach, bo ja nie potrafię się powstrzymać przed zakupem kolejnej-a to do serii, a to innego autora, sztywniejszą, bardziej miękką… Najczęściej kupuję książki na promocjach: kup 2 za 1, kup 3 najtańsza gratis, pierwszy tytuł tylko 9,99zł itd. W takim przypadku ceny naprawdę są na każdą kieszeń. Oczywiście Lenka dostaje też książeczki w prezencie i zdarza się, że niektóre tytuły się powtarzają.
Rytuał czytania w mojej rodzinie, to głównie wieczorne czytanie Lence. Albo sama wybiera-przeważnie stosik, albo ja lub tata Lenki-po jednej, jeśli coś dłuższego lub dwie,trzy -jeśli to wierszyki. Często Lenka zasypia już w trakcie czytania, a czasem po przeczytaniu gasimy nocną lampkę, mówimy sobie dobranoc,dajemy buziaka i dopiero wtedy zasypiamy. Ja często też:)
Czytam Lence także w ciągu dnia, np. jest to nagroda albo spontanicznie-mała sama mi przynosi jakąś książeczkę albo np. nie chce mi się już układać dłużej klocków i proponuję czytanie.
Ja czytam najczęściej wieczorami, gdy Lenka już śpi i gdy jestem sama w domu. Abym mogła w pełni się zaczytać, przestrzeń wokół mnie musi być uporządkowana-wtedy nic mnie nie rozprasza. Także przed rytuałem czytania mam rytuał sprzątania :)
Aha! No i zdarzało się, że przed zaśnięciem Lenka “czytała” sobie swoją książeczkę, a ja obok niej swoją. Albo Lenka przysłuchuje się, gdy czytam moją książkę na głos- w ciągu dnia też-choć wtedy moje czytanie nie trwa zbyt długo :)
P.S. Mój mąż się śmieje, że w jednym z marketów mają ze mnie pożytek, bo w koszu z książkami, aby wyszukać, to, co mnie interesuje, układam wszystkie, aby nie pominąć żadnej perełki…
Hej jestem tu pierwszy raz i już mi się bardzo podoba Rutuał czytania hmm Córeczka nie zaśnie bez bajki najlepiej tej kśiężniczkowej, kucykowej, a ostatnio smerfy non stop :) kiedy byłą młodsza na jednej się nie kończyło teraz po całym dniu w przedszkolu jest wykończona i jedna już wystarcza, co dwa tygodnie chodzimy do bibliotek gdzie Roksanka wybiera sobie kilka pozycji, później mówi -maaamoo ale to nie na dobranoc, a na teraz okey??????? , -hehe ok skarbie )
mam 2 dzieci, proszę je wieczorem, żeby każdy wybrał sobie 1 książeczkę, kładziemy się razem do łóżka , ja w środku – dzieci po moich bokach – i gramy w grę: “papier, kamień, nożyczki”. Książeczka wygranej osoby jest czytana jako pierwsza…
Jednym z dwóch ulubionych zajęć mojej dwuletniej córeczki Asi (obok zabawy z tuzinem lalek, wozeniu ich wozeczkiem i śpiewanie kolysanek) jest godzinna zabawa z książkami. Czytamy nawet 4-5 razy dziennie. Głównie książki o słynnej koszatce Bobo oraz kolekcję książeczek o małych dzieeczynkach odgrywajacych wiele ról życiowych typu lekarz, nauczyciel itp., ale oczywiście nie tylko. Często dochodzi również do sytuacji kiedy to moje dziecko samo czyta na głos mimo że ma dwa lata I jeszcze nie umie za dużo mówić. Sama uwielbiam książki, mam ich dużo do okola dlatego tak bardzo jestem dumna z mojej córeczki, ze podziela moją pasję i tak jest oczarowana slowem pisanym.
zastanawia mnie pewna rzecz… dzieci do pewnego wieku uwielbiaja ksiazki, nie wiem do jakiego, jestesmy jeszcze na etapie uwielbiania na szczescie ;)
I nie znam ani jednego kilkulatka nielubiacego ksiazek.
Jak to sie dzieje, ze w pewnym momencie ksiazki przestaja byc atrakcyjne?
Dlaczego tak wiele doroslych osob uwaza, ze ksiazka to nie prezent, bo nie da radosci dziecku? Nie pojmuje pwnych rzeczy.
Natomiast przyznaje sie, ze nie swiece szczegolnym przykladem i faktycznie za rzadko czytam w obecnosci dziecka. Czytuje w pociagu, autobusie, w drodze do pracy i jak sie relaksuje bez dziecka ;)
‘””Właśnie zakończyliśmy z synkiem czytanie” Rozrywek Mikołajka”, które zakupił tatuś. Dwuletnia siostra niezbyt skupia się na słowie czytanym , ale lubi bajki wymyślane przez mamę. Czytam dzieciom, żeby nie miały problemów z ortografią. Sama dużo czytałam będąc dzieckiem . Syn uwielbi a, córeczka jeszcze nie potrafi się skupić na teście, ale na obrazku lub wymyślonej opowieści już tak. Nie czytam w pierwsze dwa dni tygodnia, oglądam “M jak miłość” ,ale później synek mi albo tacie nie odpuszcza. Najgorsze, ze książki wciągają nawet te naukowe i trudno jest poprzestać na jednym rozdziale .Nie wiem jak mają inni rodzice, ale ja czytam i czytam i nie dotrzymuję obietnicy, że jeden rozdział , bo sama jestem ciekawa co dalej. W sumie to lubię czytać synkowi i tylko się dziwię,że jeszcze nie nauczyłam go sama czytać skoro zna literki .Muszę sobie postanowi ć, Dobra myśl.:)
Starannie dobieram książki, fascynuję się książkami ilustrowanymi przez prawdziwych artystów. Ale żeby zaspokoić wszystkie potrzeby czytelnicze syna – także te mniej wygórowane – w dniu 3 urodzin został zapisany do biblioteki – filia dla dzieci. Karta biblioteczna okazała się najlepszym prezentem urodzinowym i przebiła śmieciarę! Pierwszego dnia syn musiał uporać się z dwiema złymi wiadomościami:
1) jednorazowo możemy wypożyczyć tylko 10 książek 2) książki trzeba oddawać.
Oprócz rytuału czytania mamy teraz dodatkowy rytuał chodzenia do biblioteki i wybierania książek. Uwielbiamy!!!!!!
W mojej rodzinie słowo książka każde dziecko ma wyssane z mlekiem matki i tak tez było w przypadku mojego syna Mateusza, czytałam książki gdy był już w moim brzuszku miałam takie wrażenie, że jej mu czytam to on się uspokaja i mniej kopie.
Opowieści bajkowe uwielbiamy i powiem, że czytam je synowi z przyjemnością nie muszę go specjalnie namawiać do słuchania po prostu gdy czytamy nic innego się nie liczy. Staram się czytać płynnie z akcentem wtedy dziecko słucha i poznaje emocje.
Razem z koleżankami często wymieniamy się książkami bo wiadomo nie od dziś, że książki nie są tanie. Od Mikołaja nasz syn dostanie nową książeczkę Labirynt Lukrecji
czytałam wstęp i sama jestem ciekawa ja się skończy jej przygoda. Zaznaczę, że nie czytamy tylko książek dla chłopców, Matuś ma już 5 lat i nasza biblioteczka jest bogata w różne różności.
Pozdrawiamy.
mama Albina i nasz mały odkrywca Mateusz :)
Jestem młodą mama 15 miesięcznej Julki i podobnie jak ty obrałam ambitną drogę. Czytam Julce przede wszystkim na dobranoc. Ma już swoją małą, kilku książkową biblioteczkę i pozwalam jej zawsze wybrać książkę, którą chce żeby jej poczytać. Ma też kilka książek z twardymi “kartkami”, które poukładane są na półeczce w zasięgu jej ręku i jak tylko którąś z nich sięgnie jest to dobra okazja aby ją przeczytać. Dodatkowo zrobiliśmy listę książek na prezent świąteczny i wręczyliśmy rodzinie. Dzięki temu dostaniemy wymarzone książki pod choinkę. JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!!!
Moje Pociechy także uwielbiają czytanie…wieczorny rytuał powtarzamy codziennie…bez tego nie zasną…jednak ten weekend jest przełomowy…mój 6-letni Pierwszoklasista sam przeczytał kilkustronicową książeczkę, którą poleciła wychowawczyni “Nie płacz koziołku” Sergiusza Michałkowa…jaka była moja radość, kiedy po przeczytaniu streścił ją wrzucając w to streszczenie sporo szczegółów, to wiem tylko ja…(czytanie ze zrozumieniem ujęcie pierwsze ;)) także drogie mamy to naprawdę procentuje…:)Dumnam straszliwie :)
staranie, dobiram, książki, fascynujące, się, ksiazakami, ilutrsowanymi, prze, prawdziwych, artysow, ale, żeby, zaspokojic, wsztykie, potrzeby, czytelniwko, syna, -także, te, mniej, wygorowane, w dniu, 3 urodzin, został, zapisany, do bilioteki, filia, dzieci, karta, bilioteczna, okazala, się, najlepszym, prezentem, urodzinowym, i przebila, smiecorake, peiewrszego, dnia, syn, musil, uporac się, z dwiema, złymi, wiadomościami, 1, jednrazowa, możemy, wypozyczyc, 10 książek, 2ksiazki, trzeba, oddawać, oporcz, rytualu, mmay, teraz,dodatkowy, rytual, chodznienia, do biblioteki, wybierania, książek, uwielbiamy,
Moja córeczka Hania ma dopiero 6 miesięcy i już czytamy jej książki. Ona to uwielbia. Zawsze wieczorem kładziemy ją do łóżeczka i zaczynamy czytanie. Mała jest bardzo zainteresowana. Macha rączkami, śmieje się, piszczy ze szczęścia. Mam nadzieję, że w miarę upływu lat nadal będzie taką miłośniczką bajeczek. My zrobimy wszystko żeby tak było, ponieważ książki rozwijają wyobraźnię i kreatywność. Dzieci, którym czyta się książki mają bogatsze słownictwo i szybciej uczą się mówić. Tak więc zamierzam czytać Hani każdego dnia:):)
Odkąd pamiętam książka zawsze leżała w toalecie. Jako dziecko wzbudzało to moją ciekawość, dziś już wiem, że czytanie jest nieodłącznym elementem rozwoju każdego człowieka, a w moim domu książkę znajdziemy już nie tylko w toalecie. Wspólne czytanie odbywa się codziennie i jest SUPER!
Kochamy książki i codziennie je czytamy :). Helenka ma 2 lata i narazie preferuje książeczki z niewielką ilością tekstu ale za to z dużymi obrazkami. Rytuał nie jest skomplikowany: lampka, kocyk, łóżko, mama/tata, Helenka i książki. Zazwyczaj rozpoczynamy od przygód Pomelo, potem podglądamy mrówki, następnie jest czas na elmera/ muminki a kończymy wierszykami.
Czytanie Helenki jest aktywne, często zadaje pytania a nawet sama nam czyta..najczęściej ,, Dbam o ząbki” ;).
Czekam na moment kiedy będę z nią mogła przeczytać moje ukochane,, Dzieci z Bullerbyn”.
Rytuał czytania książek … u Nas faktycznie jest rytuałem.
Bajki leżą u Nas w przedpokoju na półce, do której dosięga córka. To, że jej czytamy codziennie jest rzecz jasna czymś normalnym – chciałabym opowiedzieć o rytuale czytania przez gości. Zawsze, gdy ktoś do Nas przychodzi Lilka prosi, aby wybrał jakąś książeczkę z półki i przeczytał jej jedną stronę. Jest tym faktem usatysfakcjonowana i zawsze potem siada do kartki i rysuje to, co usłyszała – ja mam czas dla gości, a Lilka jest pochłonięta rysowaniem. Rysunek rzecz jasna zawsze wędruje do osoby, która stronę przeczytała.
Opowiem pewną zabawną historię, ponieważ przyjechał kurier, a ja ugniatając mielone musiałam najpierw umyć ręce – nie było mnie może z pół minuty, wchodzę do przedpokoju, a kurier na kuckach i czyta wierszyk z książki :) Uśmiech dziecka i kuriera bezcenny.
Zanim zaczyna sie czytanie to Kornelka (2,2) musi pousadzać wszystkie lalki i wszystkie miśki koło siebie, nie może zabraknąć ani jednej. Później siada w środku razem z mamą i zaczyna sie czytanie… Czytanie często długo trwa bo Kornelka bardzo lubi słuchać bajek i jej wyobraźnia dużo pracuje.. Ale czasem to trwa chwile bo Kornik zasypia u boku misiów i lalek :)
Ninka (1,5 roku) pokochała książeczki kontrastowe mając około 2-3 miesięcy. Trzymałam ją w pozycji półleżącej na kolanach i pokazywałam jej czarno-białe obrazki, opowiadając to, co aktualnie przychodziło mi do głowy ;) To zaprocentowało.
Teraz nie mamy rytuału. Książeczki towarzyszą nam cały dzień, córka często sama przynosi swój ciężki koszyk z książeczkami i czytamy każdą po kolei. Prawie każde przeczytane przeze mnie zdanie przerywane jest głośnym “co to?!” ;) Wieś, zwierzęta i pojazdy, to ukochane tematy. Ostatnio uwielbia przeglądać ze mną “Świat Wiedzy”, dział “Zwierzęta i Rośliny” – ile JA się teraz dowiedziałam! ;)
Książeczki także obowiązkowo towarzyszą nam w podróżach, zawsze jakaś jest w torbie od wózka na spacerze lub zabieramy je, kiedy idziemy w gości i dorośli będą potrzebowali chwili na pogaduszki ;)
U mnie w domu rytuał wygląda tak. Wieczór kolacja, kąpiel , a potem czytanie do poduszki. Czytałam tak synowi który obecnie ma 16 lat i zasypia zawsze z książką w ręku , teraz czytam 4 letniej córce tak . Córka sama się dopomina że czas na książeczkę ,Często odwiedzamy bibliotekę i wymieniamy tytuły aby nie czytać w kółko tego samego.
Mam dwóch synków 5 i 12- letniego. Młodszy synek ma swoje ulubione książki, które przeważnie pożyczamy z biblioteki. Ostatnio czytaliśmy “Kubusia Puchatka”. Gdy czytamy bajki siadamy wygodnie na łóżku, ścieląc się wygodnie i wsłuchujemy się w słowa książeczki. Atmosferze zasłuchania poddaje się też starszy synek i nawet nalega żeby dalej czytać, kiedy chcę już skończyć. To cudowne, że nawet duże dzieci potrafią zapomnieć o komputerach i przenieść się w świat książki.
Po komentarzach widzę, że wszyscy dosłownie połykają książki :) U nas nie było tak “kolorowo”, co prawda tatuś czytał do brzucha, potem czytałam Maksiowi, ale kompletnie go to nie interesowało, nudził się szybo, wyrywał książkę i wyrzucał. Nie naciskałam, jak miał 3 latka zaczęłam czytać mu wierszyki i STRZAŁ W 10-TKĘ, nauczył się ich błyskawicznie! Potem…znów mu się znudziło, nie naciskałam. Poszedł do szkoły i nauczył się czytać i SAM zaczął czytać komiksy. Cieniutkie najpierw, a później to już tomiska, komiksy przestały wystarczać, więc sięgnął po serie dla chłopaków i STRZAŁ W 10-TKĘ, przeczytał każdą od deski do deski. A wiecie dlaczego tka polubił czytanie? bo w szkole prowadzą fajny program: mały czyta dużemu i tak pierwszaki czytają dla 4-to klasistów i to działa! Mój syn czytał starszym i bardzo mu się spodobało, teraz on opiekuje się pierwszakiem :) Syn mój pokochał książki we własnym rytmie i teraz zaszczepia ten rytm siostrze, moja córa woli jak to brat jej czyta a nie mama…mama jest pase :)
pozdrawiam!
Moja córka dopiero wkracza w czas,kiedy nosi mi książki i prosi żeby jej poczytać.Zazwyczaj czytamy w łóżku.Nicola rozkłada wszystkie książeczki i co 5 min daje mi inna do rąk.Trzeba mieć trochę cierpliwości,he,he . Lubi gdy czytam jej także przy śniadaniu lub kolacji,więcej zazwyczaj wtedy zjada,bo ogląda ilustrację i wsłuchuje się w opowieść.Uwielbia pszczółkę Maję,Śnieżkę i Czerwonego Kapturka. Z reszta oby dwie mamy sentyment do książek,uczę ją że trzeba je szanować i nie wolno po nich rysować ani obrywać kartek.Na Święta pewnie znów jej kupię jakąś bajeczkę,fajnie by by było,jakby znalazła się jeszcze jakaś od Gwiazdora ;-)…
Zaczęło się od wspólnego czytania z synem, co wieczór, przed zaśnięciem. Kiedy urodziła się siostra ten rytuał, jak i wiele innych przeszedł na tatę. I stał się cud:) Bo tata do tej pory prawie nie czytający rozsmakował się w tej wieczornej , czytelniczej bliskości z synem. Wieczorami z ich pokoju rozlegały się początkowo mało płynne, ale z czasem coraz ciekawiej modulowane książkowe opowieści. I coraz dłuższe. I okraszone wspólnym męsko- chłopięcym chichotem.
Teraz tata czyta juz dwójce dzieci płynnie, nastrojowo i z ogromnym zaangażowaniem,
Moją domeną pozostały za to wspólne wyprawy do biblioteki, gdzie rozsiadamy sie przed półką z literaturą dziecięcą, przeglądamy, podczytujemy i ostatecznie wybieramy dla każdego z nas książeczki do poczytania.
Jeśli w ciągu dnia nikt z dorosłych nie ma akurat czasu , syn bierze ulubioną książkę i czyta siostrze, a, ze zna na pamieć obszerne fragmenty to bardzo sprawnie im to idzie:)
Nasz rytuał wieczornego czytania przed snem jest następujący: Alex przed kąpielą albo idzie do babci i mówi “Babciu, idę się myć, spotkamy się w moim pokoju, za 3 minuty :). Nie zapomnij okularów” albo stwierdza, że dziś poczyta mu mama. Zabawa zaczyna się wtedy gdy Alex bierze książkę i wertuje ją po jednej kartce szukając ulubionego opowiadania lub bajki. Mamy cienkie książeczki, gorzej gdy bierze do ręki baśnie Andersena :)
BTW Polecam książeczkę “Zbój. Opowiadania o koniach i konikach” Alex uwielbia konie i dlatego ją kupiliśmy :)
Jestem molem książkowym i staram się zarażać moje dzieci pasją czytania. Zaczęło się od rymowanek Brzechwy, Tuwima, Konopnickiej, Fredry, baśni Andersena, Grimmów.
Kiedy córka jeszcze nie mówiła i nie mogła zaprotestować, wysłuchała ‘Pana Tadeusza” :) Dziś już sama wybiera lektury. Co tydzień biegniemy do biblioteki i przynosimy nowe “Basie”, “Frankliny”, “Reksie”, “Martynki”, tomiki wierszyków Agnieszki Frączek, Wandy Chotomskiej. Córka często domaga się wielokrotnego czytania tej samej książki, co mnie troszkę nudzi, ale staram się traktować to jako znak, że jakaś historia stała się przyjacielem – a z przyjaciółmi trzeba spędzać czas :)
Mam takie wspomnienie z własnego dzieciństwa- leże w łóżku a moja siostra która umie już czytać- czyta mi codzień inną książkę. Raz w tygodniu chodzimy do biblioteki i wybieramy książki na następny tydzień. W ten sposób zostałam molem książkowym gdyż to dzięki książką odkryłam nowy fascynujący świat. Marzyłam aby przekazać to mojemu dziecku. Więc gdy tylko dowiedziałam się że jestem w ciąży zaczęłam czytać na głos. A po pierwszym miesiącu gdy że tak powiem z grubsza poznałam jej instrukcję obsługi czytanie weszło do naszego stałego rytuału dnia. Z racji tego że nie kapiemy to czytanie jest informacją dla mojej niuni że to czas wyciszenia. Najpierw jest cycuś a potem bajeczka. Z perspektywy tych naszych wspólnych ośmiu miesięcy widzę że Wiki naprawdę to lubi. Gdy miała cztery miesiące tylko leżała na moich rękach i słuchała. A teraz siedzi na moich kolanach, puka w książeczkę i z zaciekawieniem ogląda kolorowe obrazki i słucha tego co mówię. I wie że potem pójdzie spać. Natomiast w ciągu dnia gdy zasypia na spacerze słucha w wozku tego co napisał Coben, Coelho, Kava to tak w ramach tego aby wiedziała że mama też czyta książki dla siebie. To takie nasze rytuały czytania.
Jak Waszej rodzinie wygląda rytuał czytania książek?
Witam,
U nas książki czytamy maluchom codziennie. Rodzina liczy 9 osób. Najczęściej to tata zwołuję wszystkie dzieci przed snem i opowiada im różne bajki, najczęściej czytając je. Są to autorzy znani z różnych baśni i bajek dla dzieci np. Konopnickiej, Brzechwy, Fredry, Tuwima. Z baśni to przeważa Andersen czy Grimmów.
Dzieci z bardzo dużym zainteresowaniem słuchają, i po kolei zasypiają. Co jest pięknym widokiem i bardzo nam pomaga wychować tak sporą ilość dzieci. Cieszymy się z tego konkursu i liczymy że będziemy mieli okazję zaprezentować dzieciakom nowe bajki :)
Jak wygląda u nas rytuał czytania książek? Może odpiszę od początku. Jesteśmy dość liczną rodziną :) Codziennie “pod opiekę” na kilka godzin otrzymuję swojego bratanka ( Jakub 3 lata ). Zajmuję się nim razem z mamą gdy mam wolne w pracy, aby było nam raźniej. Codziennie przed śniadaniem czytamy książeczki i dopiero gdy skończymy moja mama serwuję Kubie kolorowe kanapki. Mały uwielbia książki, zdjęcia, samochody, zwierzęta. Jego pierwszym słowem które powiedział było “no citaj”. Śmiechy było co niemiara ale skoro tak to “citamy”. Przed snem czytają już Kubie rodzice. Mama albo tata muszą przerobić cały stosik bajek które zresztą ja już czytałam z rana :) No ale cóż każdy wie jak ważne jest czytanie w rozwoju dziecka. Maluch bardzo się rozwinął, bardzo dużo mówi, wyróżnia się na tle rówieśników, jest otwarty, chętny do zabawy, sam interesuje się literkami. Nasze małe żywe srebro! P. S uwielbia pociągi i koparki :)
Moje dziecko zaczęło przygodę z czytaniem już w brzuszku mamy. Będąc w ciąży bardzo dużo czytałam na głos i słuchałam muzyki dla dzieci jak również muzyki poważnej. Uważam, że to bardzo dobry pomysł, ponieważ dzieci lepiej się rozwijają i mają większą wrażliwość. Synek uwielbia śpiewać, recytować wierszyki, ma 3,5 roku a już występuję w przedstawieniach, bardzo dobrze się rozwija i szybko się uczy. Książkę synek ma zawsze przy sobie jeśli ma ochotę poczytać razem z mamą ale zawsze codziennie przed pójściem spać robimy wyciszenie po całym dniu pełnym wrażeń i oddajemy się czytaniu “na dobranoc”. Również dobrą formą jest wymyślanie bajki samemu, moje dziecko bardzo lubi kończyć zdanie, które ja zaczęłam albo wymyślać imiona bohaterom. Polecam wszystkim mamą :)
Pozdrawiam gorąco.
Nasza rodzinka z książką jest za pan brat :) Kiedy dowiedziałam się że jestem w ciąży , zdecydowałam że będę czytać mojemu brzuszkowi , zakupiłam kilka fajnych książek w księgarni i tak się zaczeło … każda kolejna ciąża była podobna ale już nie czytałam tylko brzuszkowi ale także małym krasnoludką które z butlami w buzi zatapiały się w głąb opowieśći :) Tereaz kiedy dziewczynki podrosły czytają sobie nawzajem , ale rytuał czytania przez mamę został …
Myślę że ne ma nic bardziej kojącego przed snem jak przeczytanie dzieciom pięknej bajki . Nie ukrywam , że uwielbiam to , ponieważ mogę wtedy przenieść się w świat bez trosk i problemów a zadowolone i uśmiechnięte buzie moich krasnoludków mówią wszystko :)
Umyci, przebrani w piżamy (łącznie ze mną) lądujemy w łóżku i czytamy.
Najpierw z serii “czytam sobie, lub “czytamy bez mamy”czyta Dawidek, sylabizujący sześciolatek , a tym czasie czteroletni Adaś przegląda swoje książeczki. Potem Adaś opowiada “co oczka widziały, gdy książkę oglądały” i obowiązkowo zaglądamy na chwilkę do “LITERKOWA” lub “ALFABECIAKÓW”, by utrwalić młodszemu 3-4 literki
Potem czytam ja :)
Czytam to, co chłopcy wybiorą – jak nie mogą się dogadać i ich wybory są różne to czytamy po trochu z każdej z dwóch książek.
Wspaniałe jest to, że obaj synowie chodzą do przedszkolnej biblioteki (starszy we wtorki i czwartki, młodszy w środy) dzięki temu trzy dni w tygodniu czytamy książki właśnie z tego źródła.
Całość naszego czytania rozpoczyna się od 19,40 i trwa przez około godzinę- pod koniec młodszy małolat z reguły już śpi, ale starszy wytrwale słucha i czasem domaga się jeszcze(!) przez co, o zgrozo, wieczory mam zapchane, a od ponad roku choruję na chroniczne zapalenie gardła, ale warto – czytanie cudnie uspokaja mojego nad wyraz ruchliwego czterolatka i edukuje sześciolatka (ostatnio króluje seria “ciekawe dlaczego…?).
W związku ze swoją pracą, tatuś czyta chłopcom baaardzo rzadko, ale jak już to robi to nad wyraz klimatycznie :) Gasi światła, włazi pod kołdrę z latarką (wiem, wiem-oczy! ale dzieci są zachwycone) i głębokim głosem buczy opowiadania o superbohaterach. Poza tym, nikt tak jak tatuś (nawet ja!) nie udaje Koszmarnego Karolka ;)
Czytam więc ja, czyta więc syn starszy, a młodszy udaje, że czyta, tatuś też poczytuje od czasu do czasu…
I tak co dzień… ale wychodzę z założenia, że teraz JESZCZE chcą mnie słuchać :) więc CZYTAM
Czytanie, bajanie, literek rozgryzanie…
Kiedy mój synek pachnie mydełkiem, ubrany w cieplutką piżamkę i cudnie wtula główkę w szczelinę między moim ramieniem a sercem, którym niepodzielnie króluje, aż chce się czytać o wspaniałych przygodach, wielkich bohaterach, niezwyciężonych rycerzach i przyjacielskich (mniej lub bardziej) stworach.
Czytam mu co wieczór. Każdego dnia.
Bez względu na moje zmęczenie i humory.
Bez względu na to, czy akurat mam gości czy nie.
A nawet bez względu na to czy mały już usypia.
Czytam.
Nie dlatego by pokochał książki tak bardzo jak ja.
Nie dlatego by zmądrzał – czasem zastanawiam się czy to kiedyś w ogóle nastąpi ;)
Nie dlatego, by go uśpić.
Nawet nie dlatego, że Cała Polska Czyta Dzieciom.
Czytam mu dlatego, że sama to lubię i mam wrażenie, że czasem to ja jestem bardziej ciekawa czy Zbyszko z Murowańca w końcu zostanie rycerzem, a detektyw Pozytywka rozwiąże kolejną zagadkę :D
Czytam mu też dlatego ( i oby nikt nie potraktował moich słów bałwochwalczo) bo dla mnie czytanie z dzieckiem/dziecku jest prawie tak ważne jak wspólna modlitwa – codziennością :)
Ale, żeby nie było – nie “katuję” dziecka obowiązkowym czytaniem.
Jemu też sprawia to wyraźną przyjemność.
Po prostu. Czytanie weszło nam obojgu w krew :)
Uwielbiamy czytać naszemu synkowi każdego dnia, jednak nie mamy na to stałej pory. Jako, że jestem etatową mamą, mamy do dyspozycji na to cały dzień i czytamy kiedy mamy na to ochotę, choć to bardziej wygląda tak, że czytamy kiedy nasz synek ma na to ochotę :) Sam przynosi książeczki i to wszystkie, wybiera po kolej co chce. Najpierw czytam tekst a potem Bartuś pokazuje co jest na ilustracjach, gdzie jest piesek a gdzie chłopczyk i td., mogę przekręcić dopiero jak skończy :)Ma 2 latka i takie pokazywanie sprawia mu wiele radości. Zazwyczaj są to twarde książeczki, jak się zabawi np. układaniem klocków, to wtedy mogę mu poczytać długie bajki i widać, że wtedy jest spokojny, zrelaksowany, zasłuchany. Gdy czytamy dbam o ciszę, nie słychać gadającego radia albo tv, jesteśmy my i książki.
U nas czytanie wygląda dość zabawnie.
Ponieważ w dzisiejszych czasach mamy erę tabletów, komputerów i smartphonów dzieciaków bardzo ciężko namówić do czytania.
Mój brat książki owszem lubi wypożyczać, ale tylko po to aby “mamusia mu poczytała przed snem”.
Razem z mamą doszłyśmy do wniosku że trzeba to zmienić ponieważ brat w ogóle nie chciał czytać (a przecież jako 7mio latek musi ćwiczyć).
A szantaż to podobno połowa sukcesu.
Pewnego wieczoru zmówiłyśmy sie że nikt mu nie będzie czytał.
Kuba przeczytał 2 strony i mu sie odechciało. Obrażony poszedł spać.
Następnego dnia przedstawiłyśmy mu naszą ofertę:
będziemy czytać, ale każdy czyta po jednej stronie.
I w ten oto sposób każdego wieczora, gdy nadchodzi pora spania
kładziemy się razem na jednym łóżku
ja, mama, tata, siostra i brat
wybieramy sobie książkę (ze wzgledu na siedmioletniego brata zawsze są to bajki).
W ten sposób wieczór spędzamy razem,
przy miłej atmosferze,
a brat nie miga się od czytania.
My również po prostu czytamy…Czytam ja, czyta mąż i czyta – coraz częściej samodzielnie i z własnej woli- nasza 7-mio letnia córka. Czytamy córce od zawsze, wieczorem, przed zaśnięciem, niezależnie od stopnia zmęczenia. Czytamy w ciągu dnia jeśli tylko któreś z nas znajdzie wolną chwilę. Czytamy w poczekalni u lekarza czyna ławce w parku- książki w wersji elektronicznej, a w zaciszu domowym wersje “papierowe”. Najbardziej lubimy leniwe jesienno -zimowe wieczory, czy niedzielne popołudnia, kiedy każdy z nas wsadza nos w swoją ulubioną lekturę i odpływa w magiczny świat
W mojej rodzinie książki i ich czytanie było od zawsze. Sama uwielbiam czytać i pragnę tą pasję zaszczepić swemu synkowi, toteż nawet jak był jeszcze u mnie w brzusku, czytałam książki na głos.
A teraz, od dwóch miesięcy czytamy Jemu bajeczki do snu. Zawsze te ostatnie 10 minut każdego dzionka przemierzamy przez przygody książkowych bohaterów, co bardzo maluszka wycisza i delikatnie wprowadza w krainę snu…
Także niedzielne, leniwe poranki przeznaczamy na lekturę, ale w tedy czytanie nasze jest bardziej dynamiczne, urozmaicone, niczym mini teatrzyk. Uśmiech synka jest w tedy bezcenny!
Ja osobiście uwielbiam czytać i jedyne co uznałabym ewentualnie za swoją porażkę wychowawczą to to, że moje dziecko nie czyta wcale. Ale poco w późniejszym życiu zmuszać jak można zwyczajnie zachęcić, od dnia urodzin, tak by weszło w krew. W ciąży tylko sporadycznie czytałam do brzucha, bo brzuszek zazwyczaj muzyczki słuchał, ale gdy tylko Leonek pojawił się na świecie to wszelkie książki poszły w ruch. Z wierszykami, powieści, typowo obrazkowe do których sama za każdym razem układałam inną historię. Mąż trochę podśmiewał się ze mnie, teściowa pukała w czoło, a ja z każdej wyprawy do sklepu, czy w nagrodę za brak płaczu przy szczepionce kupowałam książeczkę. Efekt jest taki, że Leonek ma rok i po żłobku zasiadamy razem w pokoju na dywanie. On wyciąga swoje małe książeczki z grubymi stronami, a ja wyciągam jeszcze ze swojego dzieciństwa bajki różne i czytam na głos. Leonek pod nosem czyta swoje od czasu do czasu zaglądając mi przez ramię czy są jakieś obrazki w mojej. Uwielbiam te chwile. I jestem pewna, że mój synek będzie już zawsze lubił książki. Mąż się nawet śmieje, że synek więcej książek “przeczytał” niż on sam.
U nas wieczorny rytuał czytania wygląda tak: starszy syn lub córka kładzie się na brzuszku z książką, a najmłodsza córeczka wskakuje mu na plecy i każe sobie głośno czytać.
Często, gdy starsze dzieci czytają, ona również kładzie się obok z książeczką i czyta po swojemu- widać, nie może doczekać się, kiedy nauczy się czytać sama i nie będzie musiała prosić rodziców, czy rodzeństwa;)
U nas czytanie jest codziennie do poduchy. Najpierw młodsza córka wybiera swoje bajki, później starsza wertuje półki z książkami. Czytanie to u nas rytuał a moje dziewczynki wiedzą, że przed snem zawsze mam usiądzie przy ich łóżku i przeczyta jakąś bajkę.
Co do akcji McDonalds, to oczywiście popieram propagowanie czytania, ale nie ukrywam też, że nie popieram jedzenia w McDonaldsie. Moje dzieci były tam może raz, jak jechaliśmy kiedyś na wakacje i przyznam szczerze, że wolę iść kupić te książki do księgarni, niż dostać je gratis do mało wartościowego jedzenia z ich zestawu.
Za oknem pada śnieg, a mroź na szybie maluje sopelkowe witraże. Mama oraz tata z kubkiem kakao zasiadają na ulubionej kanapie w salonie. Chłopczyk z półeczki w swoim pokoju wyciąga ulubione książeczki, a pośród nich “Nowe przygody Bolka i Lolka”, “Mój przyjaciel Szymon”, “Słoń Trąbalski” czy “Kosmiczni Odkrywcy Franio i jego babcia”. Przybiega szybko do rodziców i prosi tatę o przeczytanie przygód Bolka i Lolka. Chłopczyk słucha uważnie trzymając w małych rączkach swojego ulubionego misia. Gdy opowieść się kończy śmieje się radośnie przy wierszu Juliana Tuwima. Tak, tak on jest ponadczasowy i sprawia na każdej buzi uśmiech. Teraz czas przyszedł na ulubioną bajeczkę chłopca o wielkiej przyjaźni. Tak rodzinnie bardzo i to bardzo lubimy zarówno Szymona,jak i Tymona. Czas mija wszystkie ciasteczka spałaszowane, resztki zimnego kakao bulgoczą w kubeczkach. Za oknem zrobił się już mrok, a mały chłopczyk stał się nieco senny. Czas na popołudniowa drzemkę i bajkowe sny z Bolkiem, Lolkiem, Franiem i jego babcią, rodziną Trąbalskich oraz z Tymonem i z Szymonem. Snu pełnego marzeń. Tego Ci właśnie życzę synku…
meza mojego poznalam blizej po tym jak opowiadal o ksiazkach,ktore czyta.. w podroz zycia jaka obydwoje postanowilismy spedzic zabieramy uczucia i ksiazki…i moje pamietniki..dzis jako rodzice 2ki dzieci (chlopak,dziewczynka 4 i 6 lat)pokazujemy Im ten inny swiat..bogatszy,pelniejszy,ciekawszy,kreatywny i cieply…codziennosc jest jaka jest ,momentem wyciszenia sa poduchy,zabawa w ksiegarnie,rozlozony koc,namiot i wszedzie ksiazki…te wypozyczone,kupione,stworzone przez nas czy przez dzieci…sa dni,podroze wieczory gdy w 4ke zasiadamy,czytamy,opowiadamy,tworzymy…ostatnimy czasy dzieci maja swoj plan na “obcowanie”z literatura…opowiadamy sobie historie,nastepnie reszta konczy:)powstaja rozne historie,zabawne sytuacje,dialogi-chyba zaczne je nagrywac…wnuki kiedys otrzymaja audiobooki:)
Jestem jak każda mama. Wszystkie moje dni mijają bezpowrotnie, a świat pędzi do przodu z prędkością światła. Chroniczny brak czasu, gonitwa pomiędzy pracą, przedszkolem a zakupami, wybór między tym co chcę, muszę a powinnam, bywa przytłaczające. Dzieci rosną, krzyczą, kłócą się, płaczą, śmieją i szaleją na przemian.
Cały ten chaos, zgiełk i szum milknie tylko w jednej chwili. W tej, w której czytam moim maluchom. W chwili, w której wtulone we mnie milkną i z nie opisaną dziecięcą ciekawością wychwytują każde, czytane przeze mnie słowo. Już kiedy z ufnością stają bose w progu kuchni ściskając w małych rączkach książki i z cudnym spojrzeniem małego kociaka pytają:”poczytasz mi mamo?” wiem, że nadchodzą TE magiczne momenty. Jak mogłabym nie traktować tych chwil jak najprzyjemniejszego rytuału dnia? Nie mogłabym! Te wspaniale chwile należą tylko do nas.
Czytamy, tulimy się, czytamy, łaskoczemy, czytamy i… zasypiamy z książką między naszymi splecionymi ramionami. Na nic nie zamieniłabym tych chwil.
Rytuał czytania książek. Tak. To doskonałe słowo, bo w naszej rodzince czytanie książek to prawdziwy rytuał, to czas, który celebrujemy :). Jak więc ten rytuał wygląda?
Pozwólcie, że napierw się przedstawimy:
Ania – mama
Michał – tata
Filip – trzecioklasista,
Agatka – chodzi do przedszkola.
Warunkiem koniecznym, żebyśmy mogli zasiąść do czytania jest zjedzenie wspólnej rodzinnej kolacji. Filip musi mieć odrobione lekacje a oboje z Agatką muszą być już umyci i przebrani w piżamki. No i się zaczyna…
Krok pierwszy. Losowanie. Każdy wybiera tytuł książki (rodzice też), którą chciałby dzisiaj przeczytać. Bierzemy kostkę od Chińczyka i losujemy. Kto będzie miał największą liczbę – wygrywa – to jego albo jej książka jest czytana. Przy okazji na tej “książkowej” kostce Agatka poznała liczby :)
Krok drugi. Podział na role. Ja jestem zwykle narratorem, a Ania czyta dialogi. Jeśli książka jest prosta to czasem również Filip czyta wybrane dialogi. Agatka grzecznie słucha, chociaż już niedługo włączy się już chyba w czytanie.
Krok trzeci. Czytanie. Dzieciaki starają się słuchać, ale czasem przerywają pytaniami. To fajnie, że chcą się czegoś dowiedzieć, coś lepiej zrozumieć. W czasie czytania Filip zawsze musi wyjść do toalety – to też zaczęło być częścią rytauału ;).
Krok czwarty. Zakończenie książki. Nie zawsze zdołamy przeczytać całą książkę. Jeśli tak się stanie to mamy fajną zabawę przed snem. Wymyślamy, jak według nas książka się kończy. To bardzo pobudza wyobraźnię. Nie tylko dzieciaków, także moją i żony – a może przede wszystkim moją i żony.
Krok piąty. Ćwiczenie pamięci. Jeśli dzieci nie są jeszcze zmęczone (czasem to się zdarza, choć bywa i tak, że ktoś przyśnie już w czasie czytania) zadajemy sobie pytania: co Ci się w książce najbardziej podobało, co nie podobało, jakie nowe słowa poznaliśmy itd…
Krok szósty. Dzieciaki idą spać. Filip zasypia sam, ale z Agatką Ania musi trochę posiedzieć. Zaśpiewać kołysankę, ucałować, przytulić.
A teraz jest czas dla nas. Zwykle sięgamy po książki, które akurat czytamy. Ale nie poświęcamy książkom całej uwagi. Przerywamy czytanie na krótką rozmowę na temat dnia, który się kończy, planów na następny dzień, czy po prostu na patrzenie sobie w oczy.
Długo by pisać o naszym czytaniowym rutuale,a tu nie o napisanie książki chodzi.
U nas jest jak epidemia-mama kocha książki,więc miłością tą zaraziła małego Kacperka(teraz już 6 latka), a później wspólnie zaraziliśmy Olka (dziś 3 latka).
Wieczorne zasypianie nie może się obyć bez książeczek,więc po ciężkich wyborach(bo jest w czym wybierać) lądujemy w łóżku z książkami. Po krótkiej walce którą czytać najpierw odpływamy w bajkowy świat :)
Rytuał na dobranoc
W: pocytasz ?
T: oczywiście
W: o Warzywach?
i tutaj ma miejsce czytanie księgi wierszy Tuwima, które zaczynamy zawsze o Warzywach, a kończymy tak..
T:dobranoc kochanie
W:jeszcze o Michałach
T: no tak ostatnia o Michałach
Tańcowały dwa Michały…
Nie sprawdzały się książeczki z serii “na dobranoc, na dobry sen, do poduszki…” a Tuwim tak przemawia do W, że usypia w mig pod warunkiem, że na początku będą Warzywa a na końcu Michały…taki wieczorny rytuał
Wystąpili : W-2,5 letnia Wanda, T-ponad 30letni Tata W.
W mojej rodzinie książki, jak i rytuały z nimi związane były obecne od zawsze. Będąc małą dziewczynką, tata codziennie czytał mi bajki “na dobranoc”. To był nasz taki mały rytuał. Pilnowałam tego tak skrzętnie, że wieczory z kolegami przy kartach, czy też filmu po “Dzienniku” musiały odejść w niepamięć. W miarę jak byłam starsza, tata pamięć odzyskiwał i przypominał sobie i o kolegach, i o filmach. Ale ja byłam nieugięta, tak łatwo się nie dałam. Uparcie trzymałam się tych naszych wieczorów. W politycznym tonie: byłam małym dyktatorem, ale tata z kolei dobrym dyplomatą. Pewnego dnia, wracając z biblioteki, tata oprócz książek dla siebie, przyniósł również parę dla mnie. Książka “Stoliczku nakryj się” zapoczątkowała moją miłość do czytania (a u taty dawne wieczory). Mama oprócz tradycyjnego widoku taty z książką, widziała od tej chwili również mnie. Czytaliśmy na okrągło. Szczególnie jednak pamiętam godzinę 17:00, którą nazwaliśmy wspólnie z tatą “czasem kawy z książką”. Do dziś pamiętam zapach tej zbożowej kawy i nas, pogrążonych w lekturze. I piątkowe popołudnia, tamtą ciekawość, gdy tata wracał z biblioteki. Dzisiaj, to ja czytam mojej dwulatce bajki “na dobranoc”. Od miesiąca jest to “Czerwony Kapturek”. Inna bajka nie wchodzi w grę, jak na razie. Jesteśmy tylko my dwie, no i kot (bez kota nie ma czytania). A mąż? No cóż. On też ma swój poranny rytuał czytania – gazety przy śniadaniu. :)
Czytamy ? Oczywista oczywistość.
Od kiedy ? Odpowiedź prosta – od zawsze.
Czytamy nie tylko przed snem, czytamy w ciagu dnia, czytamy gdy słońce i gdy na dworze ciemno i ponuro.
Książka to nasz największy przyjaciel. Opowiada najpiękniejsze historie, przenosi w świat marzeń, pomaga zrozumieć świat i odpowiada na trudne pytania np ile księżyców ma Saturn :)
Nasz rytuał książek… Mój synuś przybiega do mnie z książeczką w ręku, pakuje mi się na kolana i przewraca kartki w błyskawicznym tempie, za chwilkę biegnie odłożyć książkę na półkę i szybko wraca z kolejną i z kolejną. Sęk w tym, że ledwo zdążę przeczytać jedną linijkę, kilka kartek zostaje przewróconych w poszukiwaniu ulubionych obrazków – wiadomo facet to wzrokowiec. Kacperek jest bardzo szybki i niecierpliwy, dlatego nie potrafi jeszcze skupić się na chwilę na słuchaniu. Ciągle mu się spieszy. Kiedy zaś widzi, że ja czytam jakąś książkę, natychmiast wyrywa mi ją z ręki i już wertuje wszystkie kartki w poszukiwaniu obrazków. Wtedy mówię mu: “synku, tu są same literki”, wtedy łaskawie zwraca mi moją lekturę. Mimo, że jak na razie moja latorośl nie wykazuje zamiłowania do lektury, to i tak kocham te nasze rytuały błyskawicznego przewracania kartek. A na czytanie już za moment przyjdzie czas.
Nasz syn urodził się kiedy oboje kończyliśmy studia. Podczas ostatniej sesji i obron miał nie wiele ponad miesiąc. Więc słuchał o prawie handlowym UE, incotermsach, akredytywach dokumentowych i innych cudach. Usypiał pięknie. Pamiętam pierwszy “śmiech” na dźwięk słowa “jurysdykcja”. Zostało to nawet sfilmowane ;) Po skończeniu studiów weszły puchatki i inne kwiatki. Obecnie (za tydzień skończy 2 latka) wieczorami się miziamy przed spaniem. Ale rytuał czytania odbywa się przed drzemką w południe. Jak jest zmęczony łapie ulubione książeczki (to się często zmienia, obecnie “słonica sonia” i “podróż pociągiem”) i najpierw ja czytam jemu a potem on mi. Usypianie trwa długo bo ciężko mi się powstrzymać od śmiechu tak zabawnie to robi. A i najfajniejsze jest jak mu sie przypomni jakiś fragment tak ni z gruchy ni z pietruchy. Jedziemy autem do dziadków, gadamy sobie co będzie robił itd. A tu nagle cała opowieść o Zosi i Jacku, którzy mieszkają w mieście a na balkonie mają doniczki z kwiatkami. W ustach 2 latka -bezcenne!
Heh… Tak sobie siedze i tak myślę że zazdroszcze swojemu dziecku… Najzwyczajniej w świecie zazdroszcze córci, bo ja będąc dzieckiem tak naprawde nie miałam okazji usłyszeć od rodziców bajki… ani takiej czytanej, ani opowiadanej. Zawsze bywało jakoś tak że nikt nie miał na to czasu… A szkoda, szkoda wielka bo widze bo swojej małej pociesze że sprawia jej to ogromną radość :) Zawsze słucha z ciekawośćią, i z ciekawością ogląda kolorowe ilustarcje, a jeszcze jak zapamieta krótki wierszyk, jakąś rymowanke, czy mały fragment bajki- to jest radość! Bierze wtedy książke i “czyta” swoim milusińskim, a lale i misiaki uważnie słuchają :) Najczęściej czytamy wieczorem, kiedy córcia przytuli się juz do poduchy i wyciszy. Wtedy są to zazwyczaj baśnie lub legendy. W ciągu dnia zaś czytamy zawsze kiedy najdzie nas ochota i pozwoli czas. Wybieramy wtedy wesołe wierszyki lub rymowanki bo zawsze po zamknięciu książki można sie zabrać np do wykonania ilustracji do tego co się usłyszało :)
Do nie dawna u nas tylko ja czytałam książki, duże ilości, w ciąży miałam dużo czasu, oczekiwałam na pierwsze dziecko, nie mogłam spać w nocy więc czytałam … Obecnie mój synek ma 2 latka i dopiero ostatnio zaczął się nimi interesować – wcześniej tylko brał do buzi i wyrywał kartki ;( aż tu nagle za sprawą taty i jego pięknych narracji ;))) pokochał książki, ma swoje ulubione, potrafi wskazać te które są najnowsze i troszczy się o nie, układa itd., może je oglądać cały dzień a wieczorem zasypia przy cycuniu, nie z książką, taki rytuał …
Witam Mamusie i Tatusiów,
Chciałabym się podzielić jak to czytanie u nas wygląda. Najczęściej książka jest czytana w okolicach kanapowo- łóżkowych. Adaś (w styczniu 2 latka) nad ranem najczęściej z nami śpi w łóżku, a więc budząc się budzi mnie ( tata jest nieugięty) i albo jest w jego planach auto albo książka. Jest to najczęściej pora ok. 6:30 i ja jeszcze potrzebuje chwili letargu, wiec prosze go czasami (jak to jest dzień na auto z rana:P) , żeby przyniósł książke. Adaś przybiega z jakaś książką ( ma ich dużo, częściowo anglojęzyczne, dostępne od ręki w koszyku na podłodze) i wskakuje do łózka ( przeskakując tate, który śpi z brzegu) i zaczynamy czytanko. Czasami jest jeszcze na tyle ciemno, że musze wstać ( o jakieś to bywa ciężkie) i załączyć światło…Drugą porą czytania jest pora zasypiania. Książki, gdzie jest dłuższy tekst wybieramy do spania i czytamy je po kolei, wiec najczesciej jakiś miesiąc czytamy jedną na spanie, także Adaś kojarzy która to. Przed kolacją przygotowujemy pidżamkę do kąpieli, książkę do spania i oczywiście robimy porządek z zabawkami. Po kąpieli mamy kolacje, potem mycie ząbków i do pacierza, a na ululanie książka. Jednak najczęściej jeszcze musi być piosenka śpiewana przez mame albo tate:P Mam nadzieje, że nie zanudziłam:) Polecam czytać, ja to bardzo zresztą lubie!
Mamo poczytaj mi wieczorem,
Przecież mamy stałą porę!
Co wieczór po ciepłej kąpieli,
Wskakujemy do pościeli.
Otwieramy książkę pełną słów,
by w innym świecie znaleźć się znów!
Za siódmą górą, za siódmą rzeką,
Odpływamy w bajek krainę daleko,
Tam każda przygoda kończy się sukcesem,
A zło zawsze przegrywa z kretesem.
Już zasypiasz i o elfach śnisz,
jutro też poczytam Ci….
Moja córeczka ma 2 lata i codziennie przed snem czytam jej książeczki.
Ten rytuał czytania wygląda prawie normalnie, a więc wieczorem, po umyciu ząbków, w łóżku, przy ciepłym kakao czytamy bajeczki.
Tyle, że w tym czytaniu uczestniczy wielu słuchaczy…
Córeczka Izka zarządziła, że przy bajeczce koniecznie musi być tatuś i nasz kot Łatek, do tego zaprasza wszystkie swoje przyjaciółki: Ninę, Zuzię, Maję, Tosię, Lenę i Sarę (są to oczywiście lalki), słuchać bajki mają również misie, kotki, pieski, króliczki, kaczuszki i pajacyki, bo to podobno pomaga im zasnąć.
Każdego wieczora więc, kiedy ja przygotowuję Izuni kakao, ona znosi na nasze małżeńskie łoże całą swoją ferajnę. Niektórzy siedzą, inni leżą, ale ogólnie całe łóżko jest zajęte, także kiedy przychodzę nie ma już dla mnie miejsca. Siadam więc z książką obok na fotelu i czytam wszystkim bajeczki, do momentu aż słodko zasną:)
Czytanie książek to w naszej rodzinie codzienność, tak jak posiłki, czy inne obowiązki każdego dnia. Zawsze po kolacji i wieczornej toalecie siadamy wspólnie na kanapie tzn. ja, mąż i Piotruś i czytamy po jednym rozdziale czy fragmencie książki, kolejno najpierw ja a potem mąż. Nieraz jest to niepełny rozdział, bo Piotruś zasypia a nieraz kilka rozdziałów. W zależności od tego jak go książka interesuje. Są takie książeczki z wierszykami, które czyta sam Piotruś, bo zna je już na pamięć.
Najczęściej po dniu wyczerpującej pracy “padam” i często zdarza się, że brakuje sił ale jak tu odmówić takiej małej istotce, w którą od pierwszych dni wszczepiane było czytanie. I tak każdy dzień kończy się na “ależ oczywiście, przeczytam Ci Kochanie”, najmilsze jednak są weekendy kiedy rytuał czytania jest o wiele prostszy i dłuższy :)
A ja muszę przyznać, że u nas nie ma jakiegoś szczególnego rytuału, u nas czytanie to taka stała, normala rzecz jak pójście do toalety kiedy chce się siku albo napicie się wody kiedy chce się pić :) U nas nie czeka się z czytaniem do wieczora i pory kąpieli, książki leżą i czekają na nas w każdym pokoju, w miejscach w których lubimy odpoczywać.
Ostatnio nawet Kuba z okazji swoich urodzin zaznaczył, żeby rodzina pamiętała, że ksiązki to nie jest prezent, dla niego to jest coś tak normalnego jak jedzenie, picie a jedzenia na prezent się nie daje.
Przed narodzinami syna czytałam mu (brzuchowi) na głos, śpiewałam też piosenki…żeby oswoił się z moim głosem. Gdy już się pojawił na świecie, to tuląc go przed snem recytowałam wiersze Brykczyńskiego, Brzechwy i Tuwima. Czasem podczas karmienia wieczornego tatuś siadał obok nas i czytał bajkę o Kocie w Butach. Maleńki rósł, a jego apetyt na książeczki się wzmagał. Nawet dosłownie. Dostawał jedną na zagrychę, a inną czytałam podczas popołudniowych zabaw. U nas książka jest zabawką oraz inspiracją do zabawy. Wychodzą z niej małe robaczki, które wspinają się po rączkach i zaczepiają szyję, dźwięki maszyn w ustach mamy brzmią nader naturalnie, a czasem po prostu śmiesznie. Ptaki ćwierkają, świergotają, czykciżykują, a po chwili pojawiają się prawdziwe piórka, które wcześniej ktoś schował, by książka i zabawa z nią była jeszcze ciekawsza. W domu nie mamy telewizora, co z pewnością pomaga skupić uwagę dziecka na kartkach papieru. Książka była od zawsze magiczna, zagadkowa, budząca ogromną ciekawość. Naszym rytuałem stały się poranki z książką. Nie wychodzimy z łóżka (obecnie, gdy syn jest w przedszkolu, to wpajam miłość literkowo-obrazkową córeczce 19m.) bez przeczytania wiersza, lub choćby zajrzenia do Matyldy Sweterko z Miasteczka Mamoko. Dzieci szybko się nauczyły, że aby mamie podnieść zaspane powieki o 6:30 rano, to trzeba przytargać do łóżka ze trzy książeczki. Mama wtedy siada, śmieje się, czyta i jest z dziećmi i dla dzieci. (Choć matka przyznaje, że w sobotę przed 6:00 woli czasem włączyć audiobooka, bo struny głosowe potrzebują dłuższej regeneracji po poczytankach wieczornych). Innym rytuałem było czytanie na nocniku. Mniej zdrowe, ale syna uwaga skupiona była na dwóch czynnościach niezwykle profesjonalnie. A skoro książka potrafiła zatrzymać go na dłuższą chwilę w miejscu, gdy tego potrzebował, to brawa dla niej, a pozbycie się pieluch, to kolejne złotówki na książki. Obecnie synek ma 5 lat i mamy taki układ, że jak on mi przeczyta kilka stron z wybranej książki poziomu pierwszego “czytam sobie”, to ja mu przeczytam kilka rozdziałów “Pippi”/ “Emila”/ “Piotrusia Pana”/ “Mikołajka” itp. Obok nas leży córeczka, która zawsze ma przy sobie swoją książeczkę, albo jakąś wydartą nierzadko przy użyciu pazurów bratu i “czyta” patrząc na litery (zwykle do góry nogam). Jej pierwszy wypowiedziany czasownik (a do tej pory wymówiła tylko 3), to było “ćytam”… prawdziwy balsam na serce książkowej matki ;)
Książkowe rytuały, to w naszym małym domu, sama przyjemność :)
Drodzy czytelnicy,
My rowniez nie wyobrazamay sobie codziennosci bez czytania ksiazeczek i pielegnujemy ten codzienny rytual kiedy tylko sie da, kiedy mamy na to ochote oraz w sytuacjach awaryjnych :)Ksiazeczki u nas znajduja sie zawsze pod reka czyli w glownych 3 miejscach.
Jednym z takich miejsc jest biblioteczka domowa naszego malego czytelnika,do ktorej ma dostep bezposredni.Chetnie siega po ktoras z ksiazeczek i albo przeglada sam albo prosi mame by mu poczytala.
Kolejnym waznym miejscem sa stoliki nocne w sypialni rodzicow – miejsce do czytania przed snem i do snu. Tu maluch nasz ma roznego rodzaju ksiazeczki. Poniewaz jestesmy poza granicami Polski,poslugujemy sie wszystkimi mozliwymi jezykami.Tak wiec od strony taty leza ksiazeczki do wyboru w jez.szwedzkim i finskim, a na stoliku po stronie mamy w jez.litewskim i polskim :) A wiec kiedy brzdac znajdzie sie juz rankiem u rodzicow w lozku – wczesniej wykrzykujac: “chce do mamy “lub “chce siusiu”-choc to ostatnie to wymuszenie wybrania go z lozeczka, (bo i tak najpierw musi polozyc sie pomiedzy rodzicami)a wtedy to tylko mleczko i ksiazeczka ,ktora czyta mama lub tata na zmiane w swoich jezykach ojczystych!Jedna ksiazke potrafimy przeczytac z 5razy!!!..i tak by sie nie znudzila :) a na kazdym stoliku jest conajmniej 5 sztuk :))))
Trzecim bardzo waznym miejscem jest auto.Tu czyta zazwyczaj mama ,szczegolnie w ciagu dluzszych podrozy (np.gdy jedziemy po nastepne ksiazki do Polski ;)),kiedy to dziecko trzeba czyms zajac ,bo nie ma juz cierpliwosci lub jest zmeczone podroza(pomijajac fakt,iz jazda autem to najwieksza frajda!)
Chodzimy tez do biblioteki publicznej i tam nasze dziecko wybiera chetnie ksiazeczki nie tylko te dla najmlodszych :)) Ostatnio szukajac ksiazeczek ,wybral sam bajke o sprzatajacych owieczkach(z odkurzaczem na okladce!),bez niej nie bylo mowy o wyjsciu z biblioteki(maluch pomaga mamie w odkurzaniu!-uwielbia to.)Druga pozycja ksiazkowa to ulubione opowiesci (chlopca:)) o ksiezniczce”Swiat malej ksiezniczki”
Ksiazeczki byly nam tez pomocne przy pierwszych probach korzystania z nocnika,gdzie dziecko zajete ciekawa opowiescia,moglo spokojnie posiedziec do oczekiwanego efektu ;))
Ksiazeczki sa z nami wszedzie i od zawsze !!Czytamy do snu,przed snem, gdzy sie nudzimy i gdy sie bawimy,lecimy i jedziemy ,kiedy jestesmy chorzy i zdrowi,weseli i smutni – ksiazka to najlepszy nasz przyjaciel!!!
Pozdrawiamy serdecznie-
Mama Gosia(wciaz powiekszajaca domowa biblioteczke) i 2-letni Milo(chetnie ogarniajacy kolejne ksiegi :))
Witaj,
czy jest coś milszego w szarobury jesienny lub mroźny zimowy dzień niż przytulna kanapa, pachnąca herbata albo aromatyczna kawa i relaks przy pasjonującej książce? Idealne połączenie obowiązkowej lektury 9-letniego syna i jego ulubione kakao inspiruje go nawet do czytania młodszej, 2-letniej siostrze, która naprawdę lubi jak brat jej czyta – bardziej niż mama chyba. Pod wieczór siadamy wygodnie na kanapie, przecież wiemy wszyscy, że czytanie do doskonały relaks. W weekendy delektujemy się podczas czytania samodzielnie upieczonymi ciasteczkami, a aromat rozpływający się po domu wprowadza nas w baśniowo-nostalgiczną atmosferę.
Pozdrawiam
Aneta
Książki towarzyszą nam codziennie.
Są też obowiązkowym elementem “wyposażenia wyjazdowego” – nawet na krótki dwudniowy wyjazd zabieramy sporą listę, a na wakacje obowiązkowo kilkanaście pozycji. Ich wybieranie ( a następnie ograniczanie – bo bagażnik nie jest z gumy….) należy do Grzybka. Rozkłada książki na podłodze i “układa kupkę” do zabrania… I z każdą ciężko mu się rozstać.
Książki czytamy obowiązkowo przed snem, po kąpaniu ( nawet czasami, jak naprawdę opadamy już z sił i chcemy się wymigać , to słyszymy ” Mamo, ja bez książki nie zasnę”). I w ciągu dnia. Najczęściej synek sam wybiera książki ( “Mamo, dzisiaj ja “wyczaruję”, a czasami to my “wyczarowujemy” pozycję do czytania. Czasami tych wyczarowanych książek jest dwie lub trzy… A gdy zdarzy się mu zasnąć w trakcie lektury (albo przed), to rano, albo czasem nawet w nocy, gdy się przebudzi, słyszę zarzut , że “nie poczytaliśmy”, a przecież obiecałam.
Niektóre z nich znamy już prawie na pamięć, wiec czasami synek “sam sobie czyta”…. Jakiś czas temu nasz trzylatek był na krótkim wyjeździe u swoich Dziadków, oj namęczyli się z nim, bo nie chciał odpuścić i każdą z zabranych książeczek przeczytali mu po kilka razy…
Zmieniają się też wybory i upodobania – na początku były to w miarę krótkie wiersze i opowieści, teraz czytamy już dłuższe opowiadania , bo potrafi już skupić uwagę.:-)
Do grona “czytelników” dołączyła też nasza Myszka (8mcy)… Gustuje we wszelakiej literaturze, która da się pogryźć, potargać… A tak już całkiem serio – synek “walczy” o swoje książki jak lew i dopuszcza siostrę tylko do niezniszczalnych kartonówek. I zawsze ma stresa , gdy mała destruktorka zbliżą się w książkowe okolice. A Myszka (jeśli akurat nie śpi, a my czytamy) zawsze dopomina się o uczestniczenie w lekturze i z zaciekawieniem ogląda obrazki na przekładanych stronach. I co najfajniejsze – ksiażki “czyta” jej brat : synek opowiada z przejęciem historie, modeluje głos, pokazuje na ilustracjach , a ona wpatrzona jak w obrazek “zaciesza się” z tych wspólnych chwil.
Oddzielnym tematem jest kwestia kupowania… Często na książkach są pokazane zdjęcia innych pozycji z serii – “Mamo, tego jeszcze nie mamy, i tego – kupimy mamo?” Wyprawa z Grzybkiem do księgarni – to jak wpuszczenie go do jakiegoś skarbca… “Jeszcze to chcę, i to…” Podobnie jak zakupy przez internet ( z reguły najpierw szukam, badam, oglądam i robię listę “must have”, z której wykreślamy zakupione ksiązki i systematycznie uzupełniamy o nowe odkrycia. Jeżeli przez przypadek Synek “przyłapie” mnie na wybieraniu książek , albo już na zamawianiu – wówczas prosi:”Mamo, “zapiszesz” mi jeszcze to? i to” i “zapisujemy ” kolejne pozycje….
A potem czytamy, czytamy i czytamy… I nigdy mało nie mamy :-)
Zgodnie z akcją “Cała Polska czyta dzieciom”, my też postanowiliśmy poświęcać więcej czasu dziecku i na czytanie przynajmniej pół godzinki na ciekawą bajeczkę.Czasem są bajeczki z książek, ale często się zdarza że są one wymyślane całkiem spontaniczne.Staramy się żeby każda opowieść kończyła się morałem, czymś pouczającym.Bardzo często synek pomaga nam w tym. Potrafi wymyślać tak orginalne historie, że kulamy się (mama,tata,synek) jak małe dzieciaki.Wspólne czytanie z dzieckiem ma ogromne znaczenie dla jego rozwoju psychicznego oraz stworzenie nawyku codziennego czytania. Moje dziecko dowiaduje się, że w bajkach dobro zwycięża, często też kto jest malutki i słaby. Czytanie książek jest sposobem budowaniem silnej więzi z dzieckiem oraz pobudza wyobraźnię.Chętnie naśladuje w zabawach bohaterów, zwierzątka.Próbuje ich potem rysować(bywa że po ścianch również).Ulubioną bajką synka jest “Kubuś i Hefalumpy”.Najpierw czytamy bajeczkę (czasem nie udaje się nam do końca),ponieważ synek komentuje obrazki i opowiada bajeczkę po swojemu od początku.Ulubione powiedzonka Małego to:
“Jeśtem Liumpek i tak jak on już niczego się nie boję”,
“Tato,kocham skakanie-tak jak Tygrysek”,
“Mamo!,patrz-skaczę jak Tygrysek”,
“Tatuś chce mleczko z miodkiem.Lubię miodek jak Kubusś Puchatek”.Zawsze z zaciekawieniem słucha bajek o Kubusiu i jego przyjaciołach.Zawsze się pyta co dalej?co dalej?…
Taką wielką radość sprawia Mu, gdy Tata co wieczór odkłada wszystkie zajęcia, by pobyć razem z synkiem. Synuś czuje się wtedy doceniony, co buduje poczucie jego wartości (nie zdając sobie z tego sprawy).Zauważyliśmy z żoną,że odkąd zostało wprowadzone wspólne czytanie książek, nasz synek w dużym stopniu rozszerzył słownictwo (wcześniej miał z tym problem),polepszyła się wymowa słów.Jesteśmy też szczęśliwszą rodziną.
Gdy za oknem zmierzch zapada
senną ciszę zapowiada,
gdy już praca pójdzie precz
wtedy przychodzi czas na czytelniczy mecz.
Jest łóżeczko, kołderka, podusia,
ciepłe mleczko obok Szymusia,
Ola leży przy swoim beciku
a książeczki obok na stoliku
na swoją kolej czekają
i do czytania wszystkich zachęcają.
Czyta i słucha rodzinka cała
by wyobraźnię rozwijać bez mała.
Co wieczór zawsze o stałej porze
czytamy zawsze w leniwej aurze:
wiersze, wierszyki, ballady, opowieści,
baśnie, legendy i długie powieści.
Znajdziemy również czasu odrobinę
by zagłębieni w miękkie fotele
czytać fraszki, elegie, nowele.
A gdy już oczy są bardzo znużone
i ze zmęczenia mamy ciężką głowę
wtedy w cudowny sen odpływamy
i w głowie sobie wyobrażamy,
bo na przekór naszej mądrości,
możemy:
spojrzeć w niebo, w słońce, w chmury
i zobaczyć tam kangury,
które mimo wysokości
zajadają stos pyszności.
A gdy mają pełne brzuszki
wylegują się na chmurkach,
mruczą cudne kołysanki
i malują na laurkach…
Naszym sposobem na zachęcenie Córeczki do słuchania bajek jest czytanie ich z podziałem na role. Naśladujemy głosy postaci z bajki. Angażujemy w te zabawy Babcię Dziadka i obie Ciocie. Robimy to codziennie wieczorem. Ale czytania trzeba uczyć od samego początku. Nawet nie od narodzin. Czytaliśmy z Mężem dzieciątku w brzuszku. Początkowo książki służyły do dotykania, gryzienia i oglądania. Teraz rozbudzają wyobraźnię. Mamy mnóstwo książek, ale ciągle potrzebujemy nowych. Są dla nas dobrym prezentem m na każdą okazję i bez okazji.